Korona królów

Z kart historii

Dziedzice i bękarci – dzieci w średniowieczu

Dziedzice i bękarci – dzieci w średniowieczu

Większość myślicieli z wczesnego średniowiecza postrzegała okres niemowlęctwa jako czas aż do 7. roku życia. Wówczas to chłopcy przestawali nosić długie włosy i długie koszule, które nie odróżniały ich od dziewczynek, a symboliczne postrzyżyny zamykały definitywnie ten czas. Do 14. roku życia (wedle innych do 12. roku) trwało dzieciństwo i dopiero po tym okresie człowiek stawał się dorosły. U dziewczynek dojrzałość określała pierwsza miesiączka, to ona symbolizowała jej wejście w świat dorosłych. Wielcy filozofowie średniowiecza uważali, że dziecko jest z założenia pozbawione rozumu, nie potrafi odróżnić dobra od zła, każde zaś cechuje ignorancja, złośliwość i nieroztropność. Dziecko należy zatem chronić i izolować od złych osób. Należy także zapewnić mu odpowiednie rozrywki poprzez danie zabawek, które miały go kształtować.

W średniowieczu, ze względu na wielką śmiertelność dzieci, starano się ich mieć jak najwięcej. Największa śmiertelność przypadała na dzieci do 7. roku życia i związane to było zazwyczaj z niehigienicznym trybem życia i małą odpornością na choroby. Kiedy Bolesławowi Krzywoustemu urodził się w roku jego śmierci najmłodszy syn, nie wyznaczył dla niego odrębnej dzielnicy nie wiedząc, czy przeżyje dzieciństwo. Wysoka śmiertelność zgonów noworodków spowodowana była najczęściej młodym wiekiem rodzącej. Jadwiga śląska, żona Henryka Brodatego pierwsze dziecko urodziła w wieku 13 lat. Jadwiga Andegaweńska zmarła w wyniku gorączki popołogowej, a jej córka Elżbieta Bonifacja, ponieważ poród był przedwczesny. Bardzo często dzieci umierały podczas snu, taka śmierć zdarzała się najczęściej do drugiego roku życia.

Dwór Jadwigi Andegaweńskiej i Władysława Jagiełły

Dwór Jadwigi Andegaweńskiej i Władysława Jagiełły

Władzę nad wawelskim zamkiem sprawował marszałek królestwa polskiego Przedbór z Brzezia, ale służbę ograniczono do minimum, dwór rozwiązano wraz ze śmiercią władcy i dbano tylko o podstawowe naprawy oraz co jakiś czas o przewietrzenie komnat. Pozostały kucharz zamkowy gotował tylko dla garstki służby, która tam pozostała. Komnaty zamknięto, podobnie salę tronową. Dopiero kiedy miała przybyć nowa władczyni, najmłodsza córka Ludwika Węgierskiego – Jadwiga Andegaweńska, zaczęto przygotowywać zamek na jej przybycie, a przede wszystkim tworzyć dla niej nowy dwór.

Do tej pory urzędników dworskich mianował król, tutaj możni musieli oddać to w ręce kogoś spośród siebie. Jadwiga bowiem, zgodnie ze zwyczajem, przybywała z niewielkim otoczeniem dworek węgierskich i bez urzędników dworskich z Budy. Siłą rzeczy marszałkiem dworu został poważany Przedbór z Brzezia, który starał się stworzyć dwór przyszłego monarchy zgodnie z tym co zapamiętał z czasów Kazimierza Wielkiego. Formalnie tytuł marszałka był zarezerwowany dla króla – mężczyzny, a nie kobiety, ale ponieważ Jadwigę koronowano na króla (chociaż i tak mówiono o niej jako o królowej), przez pierwsze lata jej panowania na czele jej dworu stanął marszałek. Dopiero kiedy przybył z Litwy wielki książę Jagiełło, którego koronowano na króla zmieniono „szefa” dworu Jadwigi na ochmistrza, a na czele dworu Jagiełły stanął marszałek – zgodnie z przyjętymi zasadami. Od tej pory przez całe średniowiecze tak to będzie wyglądało. Dodatkowo z czasem Jadwiga zaczęła forsować pewne zwyczaje węgierskie, a przybyły nowy władca litewskie, co spowodowało, że pod ich rządami stworzony został całkiem nowy model dworu, niepodobny do żadnego innego w Europie.

Rywalizacja o Ruś do XIV w.

Rywalizacja o Ruś do XIV w.

Rywalizacja o Ruś między Królestwem Polskim a Węgrami wkroczyła na nowe tory po śmierci księcia Romana halickiego, poległego w bitwie stoczonej z wojskami Leszka Białego pod Zawichostem w 1205 r. Starcie o wpływy na tym obszarze rozpoczęli wówczas król węgierski Andrzej II z dynastii Arpadów i książę krakowski Leszek Biały. Władzę w imieniu niepełnoletnich synów księcia: Daniela i Wasylka sprawowała w ten czas wdowa, która jeszcze w tym samym roku, podczas spotkania w Sanoku ustaliła, iż monarcha węgierski usynowi starszego syna Daniela i będzie sprawował formalną opiekę nad jej dziećmi. Część bojarów ruskich usposobiona była jednak negatywnie wobec zwierzchnictwa Andrzeja II. Opozycję wspierał w działaniach książę krakowski Leszek Biały, szykując przy jej współudziale wyprawę na Włodzimierz, w czasie gdy książęta ruscy oblegali Halicz. W wyniku rokowań wyznaczono wówczas strefy wpływów. Książę piastowski uzyskał je w części Włodzimierskiej, zaś władzę w księstwie halickim powierzono Jarosławowi księciu perejasławskiemu. Wkrótce o wstawiennictwo Piasta starała się także w imieniu swoim i synów, wdowa po Romanie halickim, mimo zawartych wcześniej układów, zagrożona we Włodzimierzu.

Książęta piastowscy zorientowani na sprawy wschodnie zawierali w tym czasie sojusze z bojarami ruskimi poprzez mariaże. Leszek Biały pojął za żonę córkę księcia łuckiego Grzymisławę, natomiast jego brat Konrad mazowiecki poślubił córkę księcia przemyskiego Agafię. Miały one zasadnicze znaczenie zwłaszcza wobec nasilających się ingerencji Andrzeja II w sprawy ruskie. W 1210 r. węgierski władca osadził bowiem na tronie halickim księcia Daniela. Wobec oporu bojarów litewskich jego rządy nie mogły obejść się jednak bez stałych interwencji zbrojnych Węgrów, w tym nieudanej próby zaprowadzenia porządku w 1213 r. Odpowiedzią była także wyprawa księcia Leszka Białego, któremu - choć ekspedycja odnosiła sukcesy - nie udało się opanować Halicza. Niebawem doszło do ugody polsko-węgierskiej, tzw. układu spiskiego. Na jego mocy władzę w Haliczu miał objąć syn Andrzeja II, Koloman, poślubiwszy uprzednio Salomeę córkę Leszka Białego. Księciu krakowskiemu przypadły w udziale ziemie lubaczowska i przemyska. W momencie zaręczyn królewicz węgierski miał sześć, a księżniczka polska trzy lata.

Jasna Góra

Jasna Góra

Książę uposażył zakonników aby mieli z czego stawiać mury klasztoru – dał im wieś Starą Częstochowę i Krowodrza (obecnie dzielnice Częstochowy), oprócz tego kuźnię z sadzawką oraz spory folwark. Ponadto paulini dostali dziesięcinę pieniężną z ceł w Częstochowie i Ostrzeszowie oraz dziesięcinę zbożową z 5 wsi w dystrykcie brzeźnickim. Książę zapisał także zakonnikom dziesięcinę w zbożu i słodzie z miejskich młynów w Częstochowie i Żarkach oraz dziesięcinę miodową z 8 wsi w dystrykcie olsztyńskim i wieluńskim. Uposażenie to było jedną z najbogatszych fundacji w ówczesnej Polsce, nic dziwnego, że zakon się prężnie rozwijał. W sierpniu 1384 roku książę podarował paulinom obraz Matki Boskiej z Dzieciątkiem w typie bizantyńskiej Hodegetrii.

Skąd bizantyjska ikona wzięła się w rękach księcia opolskiego? Według legendy obraz ten miał być namalowany przez świętego Łukasza, z czasem trafił z Jerozolimy do Konstantynopola, a następnie, za sprawą księcia halickiego Lwa znalazł się na Rusi, gdzie był otoczony wielką czcią. Kiedy jakiś czas później Kazimierz Wielki rozpoczął podbój Rusi obraz ukryto w Bełzie. Królowi polskiemu nie udało się zdobyć Bełza, uczynił to dopiero Ludwik Węgierski, który Ruś wraz z Bełzem oddał w zarząd księciu opolskiemu Władysławowi. Ten zaś w skarbcu odnalazł cudowny obraz i – wedle legendy – wkrótce miał się przekonać o jego wielkiej mocy. Dzięki bowiem obrazowi Bełz miano obronić przed najazdem Litwinów i Tatarów. Pod wpływem tych wydarzeń książę opolski postanowił wywieźć obraz z Rusi i wziąć go w swoje posiadanie a niebawem, po fundacji klasztoru paulinów, przekazał go zakonnikom w opiekę.



Dr hab. Bożena Czwojdrak

Karnawał i rozrywki w średniowiecznej Polsce

Karnawał i rozrywki w średniowiecznej Polsce

Lud średniowiecza lubił i chętnie się bawił, kiedy tylko była ku temu okazja. A taką okazją były niewątpliwie zapusty, czyli karnawala z włoskiego carnevale, z łaciny: carnem levāre („Mięso usuwać”) bądź caro, vale („żegnaj mięso”) zwłaszcza ostatni ich etap – tydzień mięsopustny. Zapusty zaczynały się w średniowieczu co ciekawe nie 1 stycznia a po Trzech Królach czyli od 7 stycznia i kończyły we wtorek przed Środą Popielcową. Charakterystyczne dla tego okresu były tańce w maskach, później zwane maskaradami. Były znane już w XIV-wiecznej Polsce i niespecjalnie akceptowane przez duchowieństwo o czym świadczy fakt, że w 1420 roku biskup poznański wydał dekret zabraniający na terenach swojego biskupstwa tańców z zakrytymi twarzami. Uważano bowiem, że pod przykrywką maski dopuszczano się czynów nierządnych, za które nie ponoszono odpowiedzialności... i pewnie było w tym dużo racji. Bawiła się szlachta, mieszczanie a zapewne także i wir karnawału nie omijał chat chłopskich. W kazaniach średniowiecznych z terenów państwa polskiego przewija się myśl, jak to w ostatnich dniach zapustów, czyli w tydzień mięsopustny księża skracali kazania, rzemieślnicy czas pracy, aby wydłużyć czas zabawy, tańców i śpiewów. Oczywiście w kazaniach tych piętnuje się takie osoby, wskazując, że poprzez wesołków: flecistów, cytrzystów i śpiewaków wystawia na pokuszenie porządnych ludzi sam diabeł. W ten sposób: „rozpala się cielesne pożądliwości” i daje nastrój „rozwiązłej wesołości”. Obrazem zapustów jest przewrotna kobieta z wieńcem na głowie i berłem w prawej a pawiem w lewej ręce, na wozie, w barwnych, różnokolorowych szatach, w otoczeniu grajków, wesołków, igrców, znana także jako bożek Mięsopust. Mięsopustem określa się bowiem: „wszystkie kobiety, które pieśni rozpustne i niegodziwe w kole śpiewają. W dodatku bożek ten dokonuje przedziwnych cudów, bowiem dotychczas siedzący w bramach i u wrót kościołów chromi, niemi i ślepi nagle wstają, tańczą i śpiewają, zapominając o dręczącym cały rok kalectwie. Pryskają „wszystkie tamy moralności i ogłady”. Mężczyźni przebierają się w damskie szaty, kobiety w męskie, tańczą wszędzie. Jednym z częstszych miejsc zabaw karnawałowych były cmentarze, czego zakazywał w 1326 roku statut arcybiskupa Janisława, z pewnością jednak jeszcze długo nieprzestrzegany.

Tańczono naturalnie także na dworach. Muzyka zresztą towarzyszyła panującym przy posiłku i odpoczynku. Karnawał to jednak czas kiedy organizowano uczty i zabawy, a umiejętność tańca była podstawowym elementem wychowania dworskiego. Mawiano nawet: „wty w czasu sromota była tej księżnie, któraby pląsać nie umiała”. Nierzadko na dworach rodziły się talenty muzyczne i tak, na dworze ostatniej żony Władysława Jagiełły grał znany klawicymbalista (przyp. klawicymbał - instrument podobny do klawesynu) Mikołaj z Radomia. Przechowywana w klasztorze kanoników regularnych w Kraśniku Tabulatura Jana z Lublina zawiera najstarszy zapis nutowy muzyki tanecznej z naszych ziem. Taniec dworski, w przeciwieństwie do skocznych pląsów plebsu (taki taniec plebsu najbardziej znany to rej, zwany też firlejem), był stonowany i łagodny, nie wypadało wszak tupać i skakać ani tańczyć do upadłego. Niewątpliwie wpływ na choreografię dworską miały także długie szaty i buty z długim zakręcanym noskiem. Takim tańcem dworskim był tzw. niski taniec wykonywany przy wtórze fletni, lutni i harfy, pełen dostojeństwa, jego przeciwieństwem był taniec wysoki, gdzie piszczałki i kobzy nakazywały większą skoczność i żywiołowość. Na dwór Polski w XIV wieku dotarła też maruska (moreska), najsłynniejszy taniec figurowy dworski ówczesnej Europy, symbolizujący walkę z Maurami – rytmiczny i żywiołowy.

Proces Gniewosza z Dalewic w Wiślicy

Proces Gniewosza z Dalewic w Wiślicy

Według przekazów źródłowych, to w domu Gniewosza przy ul. Legackiej, u podnóża Wawelu, miał zamieszkać książę austriacki, który pod opieką Władysława Opolczyka zjawił się w Krakowie pod koniec 1385 roku, by dochodzić swych praw i przypieczętować zawarty w dzieciństwie związek małżeński. Funkcjonowała także mało prawdopodobna wersja, sugerująca, iż to dziedzic Dalewic, na polecenie królowej, sprowadził księcia Wilhelma do Krakowa. Opis wydarzeń dotyczący pobytu Habsburga w Krakowie znany jest przede wszystkim z relacji Roczników Jana Długosza. Według legend krążących w czasach kronikarza, książę miał zjawić się w stolicy królestwa z bogato zaopatrzonym orszakiem dworzan. Skarb i klejnoty, które zabrał ze sobą z ojczyzny miał zaś powierzyć Gniewoszowi. Według przekazu w tym czasie za przyzwoleniem możnych odbywały się spotkania Wilhelma z Jadwigą w refektarzu klasztoru franciszkanów; towarzyszyły im zaś zabawy i tańce. Zgody na małżeństwo z Habsburgiem jednak nie było, a sprawa objęcia tronu przez Władysława Jagiełłę była w zasadzie sfinalizowana. Co za tym idzie, do pokładzin nie doszło, choć zdesperowana Jadwiga miała ponoć własnoręcznie, przy pomocy topora, próbować sforsować bramy na wieść o zbliżającym się do Krakowa Litwinie. W innym miejscu kronikarz wspomina także o krążących opowieściach jakoby Wilhelm pojawił się w stolicy królestwa powtórnie, tym razem w przebraniu kupca. O jego pobycie miała wiedzieć królowa oraz nieliczne grono dworzan. Przebywający w Polsce bez zgody możnowładców Habsburg miał zamieszkiwać na zamku Łobzowie w Czarnej Wsi lub też w krakowskim domu Morsztynów. Wkrótce zaś po zdemaskowaniu zbiegł, lecz do końca nie pogodził się ze stratą. Trudno dziś orzec na ile przekaz ten jest wiarygodny, na ile zaś stanowi reminiscencję legend krążących w czasach Długosza.

Małżeństwo w średniowieczu

Małżeństwo w średniowieczu

Jako główny cel zawarcia małżeństwa podawano posiadanie potomstwa i wychowanie go w wierze katolickiej. Argumentami świeckiej rangi miało być zawieranie przyjaźni między rodami, czy rodzinami, podtrzymywanie pokoju (zwłaszcza w kontekście sporów). Zwracano także uwagę na kobiecą urodę oraz bogactwo, które taki związek mógł gwarantować. Przeszkody w zawarciu małżeństwa stanowiły: impotencja, ułomność fizyczna, choroby, pokrewieństwo i powinowactwo - również duchowe, wynikające występowania w charakterze chrzestnego podczas sakramentu chrztu i świadka przy bierzmowaniu. Zgodnie z prawem Kościoła, przeszkoda do zawarcia związku małżeńskiego sięgała do IV stopnia w linii bocznej, jeśli chodzi o pokrewieństwo i powinowactwo wynikające z urodzenia. Z tego powodu już w średniowieczu wprowadzony został obowiązek wygłaszania zapowiedzi. Ówczesne społeczeństwo przykładało także ogromną wagę do dziewictwa kobiet niezamężnych, stąd gwałty były bardzo surowo karane.

W późnym średniowieczu małżeństwa zawierano najczęściej w obrębie jednego stanu, względnie pomiędzy osobami o zbliżonym statusie majątkowym, choć zdarzały się w tej kwestii oczywiście wyjątki. W takich sytuacjach to kobiety częściej pochodziły z wyższego stanu; znane są przypadki, kiedy wdowy po bogatych mistrzach cechowych wychodziły za mąż ponownie, wybierając nieco uboższych rzemieślników, bądź czeladników, ale i małżeństwa szlachcianek z mieszczanami. Odpowiednio godne wydanie córki za mąż było często utrudnione ze względu na konieczność zapewnienia jej posagu. W źródłach zachowały się także nieliczne informacje na temat związków zawieranych między ubogą szlachtą, a chłopami. Społeczeństwo szlacheckie, zwłaszcza wśród najwyższych jego warstw, starało się zachować kontrolę nad kojarzeniem małżeństw w jego obrębie. Dużo większą swobodę w wyborze przyszłej żony mieli naturalnie mężczyźni, kobiety pozostawały w tym względzie poddane woli ojca, brata, bądź innych opiekunów. Choć zdarzało się, że dziedziczki prawdziwych fortun, zwłaszcza te, które nie miały braci, po śmierci ojca wybierały spośród grona konkurujących o ich rękę młodzianów. Tak było m.in w przypadku trzech córek Dymitra z Goraja. Na temat doboru małżeńskiego wśród niższych warstwach społecznych niewiele właściwie wiadomo.

Flora i fauna w średniowieczu

Flora i fauna w średniowieczu

Mieszkańcy średniowiecznych miast wraz z otwarciem o świcie bram miejskich wypuszczali także swój inwentarz na podmiejskie błonia i bardzo często zostawiali pod opieką specjalnie wynajmowanego przez wspólnotę miejskiego pastucha. Równie częsty widok stanowiły jednak zwierzęta wałęsające się ich ulicami, żywiące się znalezionymi odpadkami, produkujące nieczystości. Wpływając destruktywnie na infrastrukturę miejską, niszcząc ogrody mieszczan znajdujące się na tyłach posesji, atakując inne zwierzęta przebywające w mieście i wreszcie stanowiąc zagrożenie dla ludzi, były poważnym wyzwaniem porządkowym dla władz miejskich. Wyłapywanie zwierząt poruszających się po mieście bez opieki znajdowało się najczęściej w kompetencjach kata miejskiego i jego pomocników, czyli hycli. Częstym problemem dla służb porządkowych okazywała się również padlina porozrzucana w różnych zakątkach miasta, zanieczyszczająca niejednokrotnie rzeki i źródła wody pitnej. Kwestie obecności zwierząt wewnątrz murów średniowiecznych miast regulowały najczęściej wilkierze miejskie (niem. Willkür, tj. uchwały rady miasta), które częściowo zachowały się do naszych czasów.

Na ich podstawie wiadomo m.in. że średniowieczni mieszczanie krakowscy hodowali najprawdopodobniej spore stada krów, koni i świń. Wilkierz z października 1405 r. dotyczący cechu piekarzy zabraniał bowiem hodowania w obrębie murów nie więcej niż 12 sztuk świń w pojedynczym domostwie, z czasem liczba został zwiększona do 16 sztuk. Podobne regulacje obowiązywały w tym czasie także w Poznaniu, gdzie władze miejskie określiły limit na 20 sztuk przypadających na jedno domostwo. XV –wieczne ustawodawstwo miejskie informuje również, że zwierzęta hodowano w bezpośrednim sąsiedztwie budynków mieszkalnych w Toruniu. Chlewy, które stanowiły wówczas najprawdopodobniej drewniane klatki, znajdowały się także w sąsiedztwie murów, bram i wież miejskich. W mieście funkcjonował także najpewniej wyspecjalizowany strażnik, którego głównym zadaniem było wyłapywanie zwierząt biegających bez opieki. Utrzymywał się on z kar pobieranych od nieuważnych właścicieli. Tego rodzaju zakazy w okresie średniowiecza funkcjonowały również w innych polskich miastach, gdzie wspomina się o przemierzającym ulice, pozostawionym bez opieki bydle, kurach, gęsiach czy psach. W miastach średniowiecznych panował dość powszechny zakaz chowu dzikich zwierząt. Te z kolei były najczęściej utrzymywane i tresowane w celach zarobkowych przez kuglarzy, czy innego rodzaju wędrownych artystów.

Obyczaje i wychowanie rycerskie w średniowieczu

Obyczaje i wychowanie rycerskie w średniowieczu

Na podstawie eposów rycerskich wykrystalizował się z czasem etos średniowiecznego rycerza. Był to zbiór zasad i reguł wyznaczających określony styl życia i postępowania w różnych sytuacjach, charakteryzujący się pewnymi normami i hierarchią wartości charakterystyczną dla przedstawicieli stanu. Średniowieczny rycerz musiał być dobrze urodzony, hojny, odważny, wierny danemu słowu, oddany seniorowi, musiał walczyć zgodnie z określonym kodeksem, unikać podstępów, trwać na polu walki bez względu na wszystko, stawać w obronie słabszych. Ideał rycerza winien najczęściej być żądny sławy, doświadczony w wielu potyczkach i turniejach, ale i charakteryzujący się wspaniałą powierzchownością. Powinien mieć również wybrankę serca – damę, do której wzdychał i oddawał jej cześć.

Zanim mężczyzna stał się rycerzem, musiał przejść kolejne etapy kształtowania swego charakteru i umiejętności, poddając się rycerskiemu wychowaniu. Młodzi chłopcy naukę rzemiosła rozpoczynali w wieku 7 lat, wtedy to spod kurateli matki przechodzili pod męską opiekę. Bardzo często wyznaczany był perceptor, który miał służyć przykładem, dbał o rozwój fizyczny i intelektualny podopiecznych. Zwracano w tym czasie uwagę na ćwiczenia fizyczne, naukę odpowiedniego władania bronią, a także jazdą konną. Popularną formę ćwiczeń stanowiło celowanie kopią do zawieszonej tarczy, czy atakowanie drewnianych manekinów za pomocą kopii i miecza. Wśród siedmiu szlachetnych umiejętności wyróżniających prawdziwego rycerza wskazywano wówczas bowiem: jazdę konną, pływanie, strzelanie z łuku, gimnastykę, ptasznictwo, wierszowanie i grę w szachy (lat. Probitates vero hae sunt: equitare, natare, sagittare, cestibus, certare, aucupare, scacis laudere, versificare). Do pożądanych cech rycerza należało także odpowiednie podejście do kobiet, umiejętność układania wierszy, śpiewu i gry na instrumencie. Celem wychowania średniowiecznego rycerza było więc stworzenie męża rozsądnego, oczytanego w literaturze, potrafiącego się wspaniale wysławiać, obytego w towarzystwie, a przy tym odważnego i biegłego w sztuce wojennej.

Boże Narodzenie w dawnych czasach

Boże Narodzenie w dawnych czasach

Tak charakterystyczne dla nas święto rodzinne w średniowieczu postrzegano chyba jednak inaczej. Z ksiąg sądowych wynika, że roczki odbywały się niejednokrotnie w Wigilię – co nie dziwi już tak bardzo, wszak i dziś jest to dzień pracujący – ale także... w drugi dzień świąt. Nie da się jednak ukryć, że to z czasów średniowiecza pochodzą pewne charakterystyczne dla świąt bożonarodzeniowych potrawy. Co więcej, ich pojawienie się jest odbiciem dawnych wierzeń słowiańskich zaadaptowanych przez religię chrześcijańską. I tak potrawy wigilijne z maku, miodu i mleka mają swoje konotacje w dawnych czasach, a przypisywano im wręcz magiczne znaczenie. Wszelkiego rodzaju ziarna, siemię, zboże i właśnie mak kładziono do potraw wigilijnych chcąc sobie zapewnić dobry urodzaj na przyszły rok. Zanim na polskim stole pojawił się charakterystyczny biały opłatek zastępował go od czasów średniowiecza przaśny placek. Ryby, tak kojarzące się w kuchnią bożonarodzeniową, wcale nie były jej wyznacznikiem. Dostęp do tego rodzaju pożywienia miał władca i jego najbliższe otoczenie oraz duchowieństwo, świąteczne potrawy biedniejszych poddanych wyglądały zdecydowanie skromniej.

Tak znane nam święta, jakie celebrujemy obecnie, to wynik w dużej mierze ostatnich trzech stuleci i zaborów. To one sprawiły, że w poszczególnych regionach naszego kraju do tradycyjnych dań polskich napłynęły naleciałości z kuchni pruskiej, rosyjskiej i austriackiej. Do dzisiaj wszak w kuchniach mieszkańców tego samego regionu można odnaleźć wiele różnych potraw wigilijnych, począwszy już od zupy. I tylko kompromis pozwala uniknąć sporów, która z potraw wyniesionych z rodzinnego domu powinna się pojawić na stole wigilijnym. Klasyczne zupy to oczywiście barszcz czerwony z uszkami i grzybowa, ale już sposoby ich przyrządzania wykazują spore różnice. W wielu domach dominuje w Wigilię postna zupa rybna, wedle niektórych to właśnie pierwowzór wigilijnej polewki. Wydaje się jednak, że jednym z najdawniejszych dań wigilijnych jest jedzona dotychczas na Śląsku tzw. siemieniotka, przygotowywana na bazie konopi, mleka, maku i wody czyli składników, które były dostępne w każdej kuchni. Znana w kuchni staropolskiej na stole świątecznym i wspomniana już w pamiętnikach Juliana Ursyna Niemcewicza zupa migdałowa z ryżem ze względu na składniki stanowiła element luksusowy i na pewno późniejszy. Kluski z makiem, także typowe danie wigilijne, pojawiały się w różnych formach prawie na każdym polskim stole. Ze wschodu przybyła na nasze stoły kutia, robiona z pszenicy, maku, orzechów i miodu acz czasem przygotowywana na słono, bez bakalii, która stanowiła odpowiednik klusek z makiem.