Flora i fauna w średniowieczu
Ludzie średniowiecza żyli bardzo blisko świata natury. Stanowił on źródło ich pożywienia, służył pomocą w codziennej pracy (zwierzęta pociągowe), umożliwiał rozrywkę, dzięki niemu eksponowano również własny prestiż społeczny (zwierzyńce, polowania). Zwierzęta i rośliny stanowiły immanentny element życia mieszkańców wsi, niewielkich miasteczek, czy też dużych ośrodków, stanowiących centra polityczne i gospodarcze. Miasta posiadały zazwyczaj dość pokaźny areał pól uprawnych i pastwisk. Na podstawie badań archeologicznych możemy wnioskować, że w średniowiecznym Krakowie uprawiano m.in. pszenicę, żyto, owies, jęczmień i proso, następnie różnego rodzaju kasze; z owoców pojawiały się: grusze, wiśnie i winorośle; z warzyw z kolei: kapusta, marchew, ogórki i soczewica. Ponadto, do produkcji piwa stosowano chmiel. Uprawiane len i konopie służyły do wyrobu materiałów.
Mieszkańcy średniowiecznych miast wraz z otwarciem o świcie bram miejskich wypuszczali także swój inwentarz na podmiejskie błonia i bardzo często zostawiali pod opieką specjalnie wynajmowanego przez wspólnotę miejskiego pastucha. Równie częsty widok stanowiły jednak zwierzęta wałęsające się ich ulicami, żywiące się znalezionymi odpadkami, produkujące nieczystości. Wpływając destruktywnie na infrastrukturę miejską, niszcząc ogrody mieszczan znajdujące się na tyłach posesji, atakując inne zwierzęta przebywające w mieście i wreszcie stanowiąc zagrożenie dla ludzi, były poważnym wyzwaniem porządkowym dla władz miejskich. Wyłapywanie zwierząt poruszających się po mieście bez opieki znajdowało się najczęściej w kompetencjach kata miejskiego i jego pomocników, czyli hycli. Częstym problemem dla służb porządkowych okazywała się również padlina porozrzucana w różnych zakątkach miasta, zanieczyszczająca niejednokrotnie rzeki i źródła wody pitnej. Kwestie obecności zwierząt wewnątrz murów średniowiecznych miast regulowały najczęściej wilkierze miejskie (niem. Willkür, tj. uchwały rady miasta), które częściowo zachowały się do naszych czasów.
Na ich podstawie wiadomo m.in. że średniowieczni mieszczanie krakowscy hodowali najprawdopodobniej spore stada krów, koni i świń. Wilkierz z października 1405 r. dotyczący cechu piekarzy zabraniał bowiem hodowania w obrębie murów nie więcej niż 12 sztuk świń w pojedynczym domostwie, z czasem liczba został zwiększona do 16 sztuk. Podobne regulacje obowiązywały w tym czasie także w Poznaniu, gdzie władze miejskie określiły limit na 20 sztuk przypadających na jedno domostwo. XV –wieczne ustawodawstwo miejskie informuje również, że zwierzęta hodowano w bezpośrednim sąsiedztwie budynków mieszkalnych w Toruniu. Chlewy, które stanowiły wówczas najprawdopodobniej drewniane klatki, znajdowały się także w sąsiedztwie murów, bram i wież miejskich. W mieście funkcjonował także najpewniej wyspecjalizowany strażnik, którego głównym zadaniem było wyłapywanie zwierząt biegających bez opieki. Utrzymywał się on z kar pobieranych od nieuważnych właścicieli. Tego rodzaju zakazy w okresie średniowiecza funkcjonowały również w innych polskich miastach, gdzie wspomina się o przemierzającym ulice, pozostawionym bez opieki bydle, kurach, gęsiach czy psach. W miastach średniowiecznych panował dość powszechny zakaz chowu dzikich zwierząt. Te z kolei były najczęściej utrzymywane i tresowane w celach zarobkowych przez kuglarzy, czy innego rodzaju wędrownych artystów.
Wyjątek w tej kwestii stanowił zwierzyniec – specjalny rodzaj ogrodu, sięgający swą genezą okresu starożytności. Gromadzono w nim dzikie zwierzęta charakteryzujące się dużą różnorodnością gatunkową. Obiekt najczęściej znajdował się w okolicy zamków królewskich lub książęcych, a także poza murami miast. Zwierzyniec stanowił swego rodzaju przywilej monarchy, podkreślający jego prestiż, stanowiący odzwierciedlenie sprawowania władzy nad poddanymi; był to bowiem symbol władania i ujarzmienia dzikiej i nieokiełznanej przyrody. Przypuszcza się, że taki zwierzyniec najprawdopodobniej znajdował się pod wzgórzem św. Bronisławy w pobliżu Krakowa (dziś jedna z dzielnic Krakowa – Zwierzyniec). W zwierzyńcu trzymano najczęściej zwierzęta, na które polowano, tj. jelenie, żubry, sarny. Bardzo często sprowadzano zwierzęta niespotykane i egzotyczne, co podkreślało prestiż właściciela ogrodu. Źródła rachunkowe z czasów panowania Jadwigi Andegaweńskiej i Władysława Jagiełły podają informacje o zatrudnieniu przy dworze w 1389 r. specjalnego stróża dziki zwierząt. Władca gromadził różne egzotyczne zwierzęta, w tym z duży prawdopodobieństwem lwy.
W zakresie wiedzy dotyczącej pielęgnacji i uprawy roślin ozdobnych wiele zawdzięczamy z kolei mnichom zamieszkującym średniowieczne klasztory europejskie, którzy hodowali różne gatunki kwiatów, ziół, drzew owocowych i warzyw. Szczególne zasługi w tej kwestii należy przypisać benedyktynom i cystersom. Początkowo swą wiedzę na temat roślin czerpali oni z bogatych księgozbiorów klasztornych, w których znajdowały się dzieła pochodzące z antycznej Grecji, Rzymu oraz tłumaczonych na łacinę traktatów arabskich. W znacznej mierze trendy dotyczące technik pielęgnacji roślin i projektowania ogrodów pochodziły z tradycji ogrodnictwa arabskiego i bizantyjskiego, a przywędrowały do Europy w czasie wypraw krzyżowych. Pierwsze europejskie dzieła botaniczne spisywane najczęściej przez duchownych pojawiły się w XIII w. Było to m.in.: Speculum maius Wincentego z Beauvais, Parva naturalia Alberta Wielkiego, czy prace przyrodnicze Roberta Bacona.
Główny ogród klasztorny – wirydarz znajdował się w sercu całego kompleksu. Na jego środku najczęściej umieszczano fontannę lub studnię, otoczony był krużgankami. Postrzegany był jako symbol rajskiego ogrodu, odwiecznego szczęścia, odkupienia, tęsknoty człowieka za życiem wiecznym. Oprócz wirydarza na terenie klasztoru znajdowały się również inne, mniejsze ogrody: na wschód od kościoła, przy szpitalniku uprawiano ogród ziołowy; w innym miejscu (najczęściej w pobliżu kuchni) znajdował się ogród warzywny; dalej zaś owocowy. Rabaty ogrodowe znajdowały się bardzo często przy ścianach, użyźniano je nawozem zwierzęcym, gdy rośliny wykiełkowały i nieco podrosły, przesadzano. Insekty usuwano najczęściej ręcznie, niekiedy stosowano specjalne środki, którymi spryskiwano glebę, aby odstraszyć szkodniki. Owoce i warzywa stanowiły podstawę diety mnichów, pozyskiwane z nich surowce wykorzystywano także m.in. do pracy w skryptorium. Pozyskiwano w ten sposób inkaust (atrament), który wyrabiany był z soku kapuścianego, siarczanu miedzi i galasówek gotowanych z gumą i odrobiną piwa lub wina. Badania prowadzone na terenie opactwa cystersów w Bierzwniku, sugerują, że mnisi uprawiali różnego rodzaju sprowadzane gatunki roślin, w tym zwłaszcza kwiaty i rośliny ozdobne: różę jabłkowatą, powojnik włoski, powojnik pnący, jaśminowiec, czy śnieżynkę przebiśnieg.
Zwierzęta i rośliny były również bardzo popularnym motywem w literaturze i sztuce średniowiecza. Flora i fauna pełniła istotną rolę w prezentacji treści religijnych i nauczaniu podstaw wiary (np. wyobrażenie Chrystusa jako głowy Kościoła w postaci dobrego pasterza z owcami). Występowały one również jako bohaterowie bajek. Najczęściej były to opowieści o charakterze antropomorfizującym, pełniące funkcję dydaktyczne. Choć często zwierzęta występowały także w utworach o charakterze satyrycznym, mających na celu zdyskredytowanie pewnych osób lub zjawisk (pamflet). Znany jest XV-wieczny utwór napisany przez sekretarza królewskiego Stanisława Ciołka, w którym jedną z bohaterek uczynił świnię uosabiającą… królową Elżbietę Granowską.
Źródłem wyobrażeń na temat świata roślin i zwierząt były również traktaty antyczne, które kopiowano, modyfikowano i upowszechniano. Były one wykorzystywane m.in. przy tworzeniu tzw. bestiariuszy, czyli ksiąg opowiadających o zwierzętach, wyjaśniających ich symbolikę, opatrzonych niejednokrotnie pięknymi miniaturami. Funkcjonowały również w tym czasie zielniki, zwane inaczej herbarzami lub herbariami, które pełniły rolę podręczników ziołolecznictwa i podobnie jak bestiariusze charakteryzowały się niejednokrotnie zdobnymi iluminacjami. W Bibliotece Jagiellońskiej oraz w Bibliotece Kapituły Katedralnej na Wawelu zachowało się dotąd 38 rękopisów, zawierających różnego rodzaju informacje o roślinach. W trakcie ich lektury, użytkownicy często na marginesach pozostawiali swoje komentarze i uwagi (glossy), niejednokrotnie łacińskie nazwy opatrywali ich polskimi odpowiednikami. W ten sposób, na okładce jednego z łacińskich dzieł medycznych, w 1490 r. dopisana została najstarsza notatka dotycząca flory Krakowa, wymieniająca blisko ponad 60 gatunków roślin. Jej autorem był profesor Akademii Krakowskiej Jan Wels. Księgi botaniczne dostarczały również informacji na temat sposobów uprawy roślin, przygotowania w formie posiłku czy wreszcie pozyskiwania z nich surowców.
Lektura tego rodzaju dzieł głęboko zakorzeniła się w mentalności ludzi średniowiecza, gdzie zwierzęta i rośliny funkcjonowały jako symbole, swego rodzaju reprezentacje pewnych cech, postaw lub osób. Wśród nich występował wyraźny podział na złe i dobre. Najpopularniejszym symbolem zwierzęcym był oczywiście lew – ucieleśnienie sprawiedliwości, figura Chrystusa Sprawiedliwego Sędziego. Pełnił on straż na tronie króla Salomona, uważanego powszechnie za ideał średniowiecznego władcy. Co za tym idzie, lwy w kulturze średniowiecza od zawsze stanowiły znak władzy. Przez długi czas zarezerwowane były dla monarchów, książąt, możnych i opatów. Chociaż z początkiem XIII w. przedstawienia lwa upowszechniły się w Europie na herbach miast, jednostek terytorialnych, czy szlachty. Lew był jedną z najczęściej spotykanych postaci w średniowiecznych godłach. Znajdował się m.in. w herbie Rusi Czerwonej, był też częścią składową herbu Kujaw.
Zwierzęta łowne były z kolei wyznacznikiem statusu społecznego. W średniowieczu wielcy panowie zapuszczali się na łowy w poszukiwaniu jelenia, dzika zaś uważano za zwierzę przeznaczone dla ubogich. Ponadto, był uważany za wcielenie szatana, stworzenie łatwo wpadające w furię, niepohamowane i cuchnące. Za ucieleśnienie niezwykłej czujności, płochliwości, nieposkromionej siły oraz niewinności i czystości uchodził natomiast mitologiczny jednorożec, który był wrażliwy na zapach dziewicy i tylko ona mogła go obłaskawić. Z tego powodu w sztuce średniowiecza prezentowany był bardzo często w towarzystwie Maryi Panny.
Jednym z najwcześniej udomowionych przez człowieka zwierząt był pies. Już od starożytności postrzegany jako jego towarzysz, pomagający duszom ludzkim przejść do świata umarłych (np. w mitologii greckiej – Cerber). Również w wierzeniach Germanów, we wczesnym średniowieczu uważano, iż u wrót świata umarłych stoi pies Gram, strzegący krainy śmierci. Przekonanie o psach towarzyszących w ostatniej wędrówce człowieka przenikało również do średniowiecznej kultury chrześcijańskiej. Psy pojawiały się często jako element dekoracji płyt nagrobnych, spoczywając u stóp postaci obrazującej zmarłych. Obraz psa w średniowieczu nie był jednak jednoznaczny. W tradycji biblijnej zwierzęta często przedstawiane były w sposób negatywny; nazwanie kogoś psem traktowane było jako obelga. Z jednej strony Hildegrada z Bingen podkreślała wierność jaką pies charakteryzuje się w stosunku do człowieka, z drugiej św. Augustyn traktował zwierzę jako symbol herezji. Psami Pańskimi z kolei zwany był popularny w średniowieczu zakon mendykancki – dominikanie (łac. Domini Canes). Ojcowie Kościoła, a także średniowieczne bestiariusze podkreślały inteligencję, miłości i wierność psów. W sztuce średniowiecza pies – postrzegany pozytywnie – stanowił personifikację Wiary, w sensie negatywnym zaś Złości i Nienawiści.
Malutki pies-lewek znajduje się również na pierwszym planie miniatury prezentującej obrzęd koronacji królewskiej, zamieszczonej w Pontyfikale Erazma Ciołka i pełni tam rolę atrybutu władzy królewskiej. Psy były zresztą bardzo popularne na dworach monarszych. Jagiellonowie wykorzystywali je naturalnie przede wszystkim do polowań, zwłaszcza podczas wielkich łowów. Zazwyczaj były to wyżły, jednak na podstawie źródeł wiadomo, że Władysław Jagiełło posiadał psiarnię, do której sprowadzał specjalną rasę, określoną jako psy mediolańskie. Upodobania Jagiełły zostały przedstawione także na jego nagrobku. Widoczne na nim psy i sokoły stanowiły jednak nie tylko wyraz miłości monarchy do polowań, podkreślały również uprzywilejowany status społeczny króla. Jak podaje Maciej Miechowita, psy uwielbiał też jego syn Kazimierz Jagiellończyk, ceniąc je szczególnie spośród innych darów.
Wśród roślin ważną rolę odgrywały pszenica i winorośl, które uważano za znaki kultu eucharystycznego – chleba i wina, stanowiące o pomyślności i urodzajności. Winorośl i wino (symbolizujące krew Chrystusa) były uważane za szczególne dary Boga; zniszczenie winnicy lub nieurodzaj krzewów interpretowano jako zły omen. Bluszcz symbolizował z kolei wieczne trwanie, koniczyna – św. Trójcę, fiołek był oznaką miłości i pokory, wierzba – siły życia, figa – płodności. Lilia i róża uważane były jako znak czystości, nieskalaności i doskonałości. Co ciekawe, girlandy z owoców róży przesuwane w placach w czasie odmawiania Ave Maria, gratia plena…, stanowiły prototyp różańców. W późnym średniowieczu róża interpretowana była również jako symbol tajemnicy. W krajach zachodnioeuropejskich wieszano ją nad stołem, co miało stanowić swego rodzaju komunikat, że wszystko o czym podczas biesiady mówiono, winno pozostać jedynie w pamięci jej uczestników. Z kolei, werbenie i dziurawcowi przypisywano moc odpędzania złych duchów. Dla ochrony domostwa – jako talizman – średniowieczni ludzie przechowywali natomiast cebulki narcyza.
Interesującym, choć z punktu widzenia współczesnych ludzi nieco absurdalnym zjawiskiem, były w średniowieczu zwierzęta… zasiadające na ławie oskarżonych przed sądami kościelnymi i świeckimi. Przez średniowieczną Europę przewinęła się bowiem fala głośnych procesów, gdzie zwierzęta oskarżane były najczęściej o spowodowanie śmierci człowieka lub wyrządzenie innych istotnych szkód. Procesy te bardzo często miały charakter symboliczny, odpowiadający potrzebie identyfikacji winnego (który często pozostawał nieuchwytny, bądź trudny do wskazania) i wymierzenia sprawiedliwej kary. Sądzono zarówno pojedyncze zwierzęta (np. świnie bardzo często oskarżane były o zabójstwo dzieci), ale i wszystkich przedstawicieli danego gatunku (zazwyczaj owady, czy gryzonie obwiniane o rozprzestrzenianie plag, klęski nieurodzaju czy zarazy). Często w takich przypadkach wyrok wydawano zaocznie, zdarzały się jednak procesy, w których pokazowo sprowadzano na rozprawę jednego przedstawiciela danego gatunku, nad którym publicznie, w obecności licznych świadków dokonywano egzekucji. Ów proceder był krytykowany zarówno przez autorytety teologiczne, jak i prawnicze. Bazował on w dużej mierze na tradycji ludowej, swego rodzaju społecznej potrzebie uzyskania sprawiedliwości, przywrócenia ładu i porządku publicznego po dokonanej zbrodni. Zwierzęta zaś postrzegane były jako istoty szczególnie mało odporne na diabelskie manipulacje. Ślady tego rytuału, rozwiniętego w okresie średniowiecza widoczne były również w następnych stuleciach. Głośne procesy miały miejsce w XVI i XVII w. w wielu miastach Europy Zachodniej. W Polsce nie było o nich na tyle głośno.
Patrycja Szwedo