Korona królów

Dziedzice i bękarci – dzieci w średniowieczu

Przez całe średniowiecze (a także epokę nowożytną) dziecko nie było traktowane jak… dziecko. Była to po prostu pomniejszona kopia dorosłego. Nie było ubranek szytych specjalnie dla dzieci, nosiły one stroje dorosłe, niewygodne, nieprzystosowane do ich wieku i temperamentu. Rożnie rozumiano także granice wieku dziecięcego.

Większość myślicieli z wczesnego średniowiecza postrzegała okres niemowlęctwa jako czas aż do 7. roku życia. Wówczas to chłopcy przestawali nosić długie włosy i długie koszule, które nie odróżniały ich od dziewczynek, a symboliczne postrzyżyny zamykały definitywnie ten czas. Do 14. roku życia (wedle innych do 12. roku) trwało dzieciństwo i dopiero po tym okresie człowiek stawał się dorosły. U dziewczynek dojrzałość określała pierwsza miesiączka, to ona symbolizowała jej wejście w świat dorosłych. Wielcy filozofowie średniowiecza uważali, że dziecko jest z założenia pozbawione rozumu, nie potrafi odróżnić dobra od zła, każde zaś cechuje ignorancja, złośliwość i nieroztropność. Dziecko należy zatem chronić i izolować od złych osób. Należy także zapewnić mu odpowiednie rozrywki poprzez danie zabawek, które miały go kształtować.

W średniowieczu, ze względu na wielką śmiertelność dzieci, starano się ich mieć jak najwięcej. Największa śmiertelność przypadała na dzieci do 7. roku życia i związane to było zazwyczaj z niehigienicznym trybem życia i małą odpornością na choroby. Kiedy Bolesławowi Krzywoustemu urodził się w roku jego śmierci najmłodszy syn, nie wyznaczył dla niego odrębnej dzielnicy nie wiedząc, czy przeżyje dzieciństwo. Wysoka śmiertelność zgonów noworodków spowodowana była najczęściej młodym wiekiem rodzącej. Jadwiga śląska, żona Henryka Brodatego pierwsze dziecko urodziła w wieku 13 lat. Jadwiga Andegaweńska zmarła w wyniku gorączki popołogowej, a jej córka Elżbieta Bonifacja, ponieważ poród był przedwczesny. Bardzo często dzieci umierały podczas snu, taka śmierć zdarzała się najczęściej do drugiego roku życia.

Nie było łatwo spłodzić zdrowe dziecko, Kościół polski wydał w tym celu odpowiednie regulaminy. Wedle arcybiskupa gnieźnieńskiego Wojciecha Jastrzębca nie wolno było spać z kobieta brzemienną, bo może to spowodować poronienie. Zalecał także wstrzemięźliwość małżeńską w okresie poporodowym oraz podczas menstruacji, gdyż spłodzone wówczas dzieci mogły okazać się kalekie lub cierpieć na epilepsję. Stanisław ze Skalbmierza zakazywał za to kontaktów seksualnych w niedziele i dni świąteczne, gdyż spłodzone wówczas dziecko mogło być opętane przez demony. Wina za brak potomstwa obarczano najczęściej kobiety, a bezpłodna niewiasta była w społeczeństwie wytykana palcami. Z drugiej strony za pobicie kobiety brzemiennej groziła kara jak za zabójstwo.

Kobiety rodziły w średniowieczu przy pomocy innych kobiet, dziś nazwalibyśmy je akuszerkami, ale jeszcze bez pomocy lekarza. Nie zawsze była to opieka fachowa, ale tylko taką miały. Położna powinna mieć, wedle zaleceń, długie szczupłe palce, powinna być silna i opanowana. Po porodzie należało przenieść położnicę do ciemnego pokoju, a drogi rodne przemyć oliwą.

Początkowo chrzcić dzieci można było tylko w określone dni – w wigilie Zmartwychwstania Pańskiego, wigilię Zesłania Ducha Świętego, Boże Narodzenie i święto Jana Chrzciciela, ale duża śmiertelność nieochrzczonych dzieci spowodowała, że odstąpiono od wyznaczania dni „chrzestnych”. Do XV wieku chrzczono dzieci poprzez zanurzenie w chrzcielnicy, od drugiej połowy XV wieku poprzez polanie główki wodą. Z chrztem były związane też pewne obrzędy niechrześcijańskie, dziecku przecierano buzię obrusem z ołtarza, aby było piękne i kładziono na ołtarzu. Kościół starał się rugować te obyczaje.

Noworodki i niemowlęta często kąpano w drewnianych baliach. Do 60 dni życia dosyć mocno je także krępowano w powijakach, aby niczego nie podniosło do ust, po tym terminie zaczynano je ubierać w krótkie koszulki. Zalecano karmienie piersią, gdyby jednak z jakiś przyczyn nie było to możliwe należało wyszukać odpowiednią mamkę. Sugerowano także, aby dawać dziecku wodę z miodem na oczyszczenie jelit. Zalecano także karmienie do pojawienia się zębów mlecznych, chłopców zaś karmić mlekiem z piersi dłużej niż dziewczynki. Zamiast smoczka, którego jeszcze nie znano, dawano dzieciom sysułkę – lnianą szmatkę nasączona mlekiem z miodem i makiem. Przez pierwsze lata życia dziecko pozostawało pod opieką matki, w rodzinach możnych lub królewskich piastunki.

Od około trzeciego miesiąca życia dawano dziecku biały chleb maczany w mleku. Etapem przejściowym pomiędzy karmieniem z piersi a jedzeniem dorosłym było podawanie dziecku zmielone na mąkę proso z krupami jęczmiennymi ważonymi w mleku. Od drugiego do 7. roku życia karmiono dziecko piwną polewką z serem, krupami jęczmiennymi w polewce mięsnej, jabłkami i gruszkami oraz… kapustą, która miała powodować szybki wzrost dziecka. Dzieci starsze były karmione jak dorośli, w zależności od warstwy, w której żyły. Chłopcy dostawali dużo mięsa i roślin strączkowych, białego chleba oraz wino lub piwo w zależności od regionu.

Najczęstszymi zabawkami, które dawano dziecku, były grzechotki, gliniane koniki malowane glazurą z otworem na kijek, łątki czyli lalki, łódeczki z kory. Chłopcy z rodzin rycerskich i monarszych dostawali szybko miniaturowe militaria, którymi uczyli się posługiwać.

Nieposłuszne dzieci karano od najdawniejszych czasów. Podstawową karą była chłosta rózgą lub biczem, czasem kijem. Św. Augustyn mawiał, że kto kocha syna często go chłoszcze. Wierzono, że kara chłosty wyrabia w chłopcu charakter i pozbawia mazgajstwa. Tomasz z Akwinu twierdził, że ból przy karze jest rzeczą naturalną, którą należy znosić ku chwale Bożej jako karę za grzech pierworodny.

Jak w każdych czasach i w średniowieczu rodziły się dzieci ze związków pozamałżeńskich. Określano je w tamtych czasach mianem: wylęganiec, pokrzywnik, bękart lub dziecię błędne. Potomstwo takie do XIV wieku w Polsce miało bardzo ograniczone prawa. Zmienił je dopiero w swoich statutach Kazimierz Wielki, sam będący ojcem kilku wylęgańców, którym w testamencie zapisał wszak uposażenie. To właśnie ten władca nakazał płacić dzieciom błędnym głowszczyznę, która im wcześniej nie przysługiwała. Ciekawostkę stanowi fakt, że zakaz udzielania potomstwu nieprawemu wyższych święceń wprowadził arcybiskup gnieźnieński Mikołaj Trąba. Mikołaj był bowiem nieślubnym dzieckiem i to w dodatku dzieckiem księdza. Jego matka wyszła za mąż za szlachcica, który adoptował małego Mikołaja i przyjął go do swojego herbu. Mikołajowi na osiągniecie tak wysokiej godności pozwoliły kolejne dyspensy papieskie. Pochodzenie z prawego łoża było warunkiem przyjęcia do cechu, nieślubne dzieci nie mogły sprawować urzędów. W przypadku możnych ojciec powinien utrzymywać swoje nieślubne dzieci, co bardzo nie podobało się Janowi Ostrorogowi, który uważał, że powinna za niego odpowiadać wyłącznie matka.

Dorosłość, czyli tak zwane lata sprawne osiągano w prawie polskim u schyłku XIV wieku, w wieku 12 lat. Wówczas młodzieniec mógł sprawować samodzielnie władze, przejąć majątek, stawać przed sądem, dziewczyna zaś wyjść za mąż i rodzić dzieci. Statuty Andrzeja Łaskarzyca z pierwszej połowy XV wieku przesunęły tę granicę w przypadku chłopców do wieku 14 lat, ale zostawiły 12 lat w przypadku dziewcząt. Później dołożono jeszcze rok u chłopców, a zatem od lat 30. XV wieku, 15 lat było osiągnięciem lat sprawnych.

W dawnych czasach istniał także zwyczaj zaręczyn dzieci, stosowany szczególnie wśród panujących, którym był na rękę sojusz z danym państwem, ale potomstwo, które ów sojusz mogło wzmocnić koligacyjnie było jeszcze małoletnie, by zawrzeć związek małżeński. Takie zaręczyny nierzadko niemowląt określano jako sponsalia de futuro, czyli tłumacząc z łaciny zaręczyny na przyszłość. Akt ten miał charakter ślubu – po osiągnięciu wieku dojrzałego przez zaręczonych nie ponawiano już właściwej ceremonii. Małżeństwo mogło być natomiast skonsumowane dopiero, gdy małżonkowie osiągnęli tak zwany wiek sprawny. Wtedy też zgodnie z prawem kanonicznym rozpoczynał się ich związek. Był tylko jeden warunek ważności sponsalia de futuro: oboje zainteresowani musieli wyrazić zgodę na fizyczną konsumpcję małżeństwa. W historii Polski najszerzej znanym przypadkiem sponsalia de futuro był związek Jadwigi Andegaweńskiej z Wilhelmem Habsburgiem, a wcześniej Bolesława Wstydliwego z księżniczką węgierską Kingą. 


Dr hab. Bożena Czwojdrak