odc. 30 – Dusza z ciała uleciała
Śmierć w średniowieczu nie była kresem istnienia, ale bramą do życia wiecznego. Zawołanie „memento mori” towarzyszyło ludziom tamtych czasów od urodzenia. Żeby zasłużyć na życie wieczne trzeba było żyć cnotliwie modlić się, dobrze czynić i unikać pokus, a przed śmiercią się wyspowiadać, dostać rozgrzeszenie i ostatnie namaszczenie. Kapłan świętymi olejami robił znak krzyża kolejno: na powiekach, uszach, nozdrzach, ustach, rękach i nogach chorego. Obrządek różnił się w zależności od płci. Gdy umierała kobieta, kapłan tylko polewał miejsca olejem, ale znaki krzyża robiła inna niewiasta asystująca przy namaszczeniu. Ważne było także załatwienie spraw doczesnych – spłata długów, zakończenie waśni, pojednanie się z rodziną i rozdysponowanie majątku, jeśli ktoś takowy posiadał.