Korona królów

Rycerstwo śląskie świdnicko-jaworskie

Średniowieczne rycerstwo było uprzywilejowaną społecznie grupą, której głównym i podstawowym zajęciem była służba wojenna; nie zaś praca na roli, rzemiosło, bądź handel, charakterystyczne dla innych, niższych stanów.

Na Śląsku rycerstwo nie było jednak grupą zamkniętą. Proces zamykania się szlachty jako odrębnej warstwy widoczny był tu dopiero u schyłku średniowiecza. Wcześniej rycerzem zostać mógł tu w zasadzie każdy. Droga do tego wiodła nie przez akt nobilitacji, lecz przez nabycie lenna, czyli zakup lub otrzymanie z rąk książęcych majątku np. w postaci ziemi. Każdy posiadacz lenna zobowiązany był do stawiania się na wezwanie księcia do wojskowej służby konnej. Śląskie rycerstwo kształtowało się więc nie jako klasa z urodzenia, lecz jako klasa niejako zawodowa ludzi służących konno, ze względu na posiadanie majątku. Lenna powszechnie nabywali także zamożni mieszczanie, którzy następnie za sprawą obowiązków wynikających z ich posiadania – przez służbę wojskową – stylem życia upodabniać zaczęli się do rycerstwa i z czasem przenikali do tego stanu. Przenosili się z miast do swoich dóbr ziemskich, przyjmując jednocześnie charakterystyczne dla rycerstwa atrybuty, takie jak herb oraz rycerski pas.

Na Śląsku w związku z tym nie stosowano, w przeciwieństwie np. do terenów Królestwa Polskiego, instytucji „nagany”, tj. zakwestionowania czyjegoś szlachectwa, po którym osoba naganiona udowodnić musiała, że należy do stanu rycerskiego. Na Śląsku nie było potrzeby wywodzenia szlachectwa, dobrze zdawano sobie bowiem sprawę, że znaczną cześć tutejszego rycerstwa stanowiły osoby, których przodkowie rycerzami nie byli.

Rycerstwo księstwa świdnicko-jaworskiego w czasach panowania Bolka II Małego było grupą zróżnicowaną pod względem etnicznym. Śląsk, zwłaszcza od połowy XIII wieku, był celem wędrówki bardzo wielu rodzin rycerskich wywodzących się głównie z terenów dzisiejszych wschodnich Niemiec: Łużyc, Miśni, Turyngii oraz Brandenburgii. Wędrując na wschód za przygodą, lepszym życiem, na Śląsku liczyli zwłaszcza na zrobienie kariery u boku tutejszych Piastów. Liczne, lecz niewielkie śląskie księstwa nie oferowały jednak dużej kariery, porównywalnej z tą, jaką można było zrobić na dworze królewskim. Duża liczba śląskich dworów, wynikająca z niesłychanej płodności tutejszych Piastów, sprawiała jednak, że wejście na służbę któregoś z licznych książąt nie było trudne. Obcy byli zresztą bardzo chętnie przyjmowani. W czasach nieustannych wojen i sporów między książętami liczyła się każda kopia. Przybysze wydawać mogli się także śląskim władcom wierniejszymi poddanymi niż niejeden miejscowy rycerz, zwłaszcza zamożny, który dzięki dużemu majątkowi był bardziej niezależny, a przez to bardziej skory do buntów przeciwko władcy, których na średniowiecznym Śląsku nie brakowało. W przeciwieństwie do nich, wielu przybyłych na Śląsk, zawdzięczało książętom wszystko, co posiadali: majątek i urząd, byli więc – przynajmniej w pierwszych pokoleniach, zanim okrzepły ich fortuny – mocno związani z panującymi i bardziej od nich zależni.

Otaczanie się obcymi rycerzami nie przysparzało jednak śląskim Piastom popularności w Polsce, czego wyrazem były wynikające z tego faktu negatywne komentarze polskich kronikarzy na ich temat. Szczególną niesławą z tego powodu cieszył się zwłaszcza przodek Bolka II, książę legnicki Bolesław Rogatka. Na Śląsku jednak współżycie miejscowych i obcych rycerzy przebiegało raczej bez większych problemów. Przybysze czuli się związani emocjonalnie z nową śląską ojczyzną. Często brali za żony miejscowe panny, Ślązacy natomiast chętnie żenili się z córkami przybyszów. Niemcy nierzadko nadawali swym dzieciom słowiańskie imiona, wśród autochtonów modne były zaś imiona germańskie. W ten sposób na wielu obszarach Śląska w średniowieczu rycerstwo ukształtowało się jako grupa wieloetniczna.

Z racji swego położenia geograficznego, najdalej wysuniętego na Śląsku na zachód i graniczącego z Łużycami, księstwo świdnicko-jaworskie w największym stopniu zasiedlone zostało w średniowieczu przez wędrujących z zachodu rycerzy. Ich język i obyczaje szybko upowszechniły się na jego terenie. Już w ostatnich dziesięcioleciach XIII w., w czasach panowania Bolka I Surowego, protoplasty linii Piastów świdnicko-jaworskich, niemieccy rycerze stanowili większość osób przebywających na książęcym dworze. Podobnie było na dworach jego potomków: Henryka jaworskiego, Bernarda świdnickiego oraz Bolka II Małego. Do największego znaczenia spośród obcych rodzin doszli m. in. Zedlitzowie (rodzina serialowego Petera) Schaffowie, Bolzowie (rodzina Nikela), czy też Hochbergowie (w serialu mieliśmy Kiczolda). Choć mniej liczni, w otoczeniu świdnicko-jaworskich książąt nie brakowało także przedstawicieli rodzimego rycerstwa – zwłaszcza panów Czirnów (Kekelon), Reibnitzów (Guncel – choć on akurat był fikcyjny) oraz Pogorzelów.

Charakterystyczne dla najzamożniejszych rodzin rycerskich na Śląsku, zwłaszcza jednak na terenie księstwa świdnicko-jaworskiego, było budowanie swoich wielkich majątków skupionych wokół zamków. Pierwotnie były to zamki książęce, lecz w połowie XIV w. powszechne było ich sprzedawanie lub nadawanie rycerzom przez władców. Najbogatsi rycerze pochwalić mogli się nawet kilkoma zamkami. Stanowiły ich rezydencje, dawały bezpieczeństwo, przede wszystkim jednak zamki były elementem prestiżowym, wskazującym na status ich posiadaczy, zwanych burgrabiami. Do Zedlitzów w XIV w. należały zamki we Wleniu, Świerzawie, a przede wszystkim zamek w Książu. Schaffowie dzierżyli warownie Gryf, Chojnik i Bolków, najpotężniejsza z gałęzi Bolzów pisała się z zamku Cisy.

W księstwie świdnicko-jaworskim bujnie kwitła kultura rycerska i dworska. Jeszcze zanim powstało to księstwo, na jego terenie odbył się pierwszy znany na ziemiach polskich turniej rycerski. Zorganizowany został we Lwówku w 1243 r. przez księcia Bolesława Rogatkę. Tutejsze rycerstwo charakteryzowało się szerokimi horyzontami. Nie brakowało wśród nich osób, które miały okazję zwiedzić i poznać świat wędrując wraz z książętami do dalekiej Italii, Bawarii oraz Nadrenii, czy też na wschód, aby walczyć przeciwko Litwie. Poświadczony jest również udział rycerzy świdnicko-jaworskich służących angielskiemu władcy i walczących u jego boku we Francji podczas wojny 100-letniej. Znane są też źródła świadczące o ich udziale w zagranicznych turniejach rycerskich. W słynnych herbarzach, np. z terenów Flandrii, zachowały się wizerunki herbów śląskich rycerzy. Sporządzający je heroldowie notowali w ten sposób udział poszczególnych rycerzy w turniejowych potyczkach. Podróżując rycerze poznawali zachodnią kulturę, którą starali się następnie zaszczepiać po powrocie w swych rodzinnych stronach. Powszechnie znana była wśród świdnicko-jaworskich rycerzy zachodnia literatura piękna, legendy oraz pieśni rycerskie. Popularnością cieszyły się arturiańskie romanse. Z tego względu modne było nadawanie swoim synom imion ich bohaterów. W XIV w. na Śląsku znani byli rycerze noszący imiona rycerzy Okrągłego Stołu – Iwein, Walwein lub Tristan. Do poematów francuskich rycerze nawiązywali także w swoich herbach. Czirnowie posiadali herb zdobiony klejnotem z wyobrażeniem głowy Murzynki – zdaniem heraldyków – nawiązywali w ten sposób do poematu o pojedynku szachowym stoczonym w Grenadzie przez rycerza Huona z Bordeaux z córką saraceńskiego admirała Yvarina. Przegrana niewiasta miała zostać uderzona przez rycerza szachownicą w głowę.

Najbardziej doniosły przykład znajomości zachodniej kultury rycerskiej odnaleźć można w powstałej w XIV w. wieży mieszkalnej w Siedlęcinie niedaleko Jeleniej Góry. Drugie piętro budowli ozdobione zostało przepięknymi malowidłami przedstawiającymi sceny z legendy o Lancelocie, najsłynniejszym rycerzu króla Artura. Jest to dzieło unikatowe na skalę nie tylko Śląska, lecz także terenów całej dzisiejszej Polski, świadczące o bogatej kulturze, świadomości i szerokich horyzontach rycerzy księstwa świdnicko-jaworskiego.

Tomasz Zawadzki