Krzyżacy, rycerze, zakonnicy, politycy i wielkie utrapienie Królestwa Polskiego
Zakon krzyżacki pojawił się na północnych rubieżach ziem polskich w latach trzydziestych wieku XIII. Skąd się wziął i dlaczego krzyżacy upodobali sobie te ziemie?
Zgromadzenie zakonne, nazywane potocznie zakonem krzyżackim, lub krzyżakami powstało dużo wcześniej. Podczas trzeciej krucjaty i ciężkich walk toczonych pod Akką w roku 1190 został założony przez uczestniczących w walkach mieszczan z Bremy i Lubeki szpital dla rycerzy pochodzących z krajów niemieckich. Szpital ten został połączony z już istniejącym domem dla chorych, powstałym w Jerozolimie, zaś pracujący w nim ludzie zostali zobowiązani do złożenia przysięgi i ślubów wierności i czystości. Tak powstał ostatni z trzech wielkich zakonów rycerskich w Ziemi Świętej. Byli to: templariusze, joannici i krzyżacy, którzy przyjęli oficjalną nazwę: Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie (Ordo fratrum domus hospitalis Sanctae Mariae Theutonicorum in Jerusalem).
Zakonnicy mieli za zadanie opiekować się rannymi i chorymi krzyżowcami, przede wszystkim pochodzącymi z krajów niemieckich. Szybko jednak na wzór swych starszych kolegów z Francji i Włoch zaczęli zajmować się wojaczką. Po zdobyciu Akki i otrzymaniu od papieża nadań ziemskich wokół miasta zakon zaczął szybko się rozwijać i powiększać swoje szeregi. Odnoszone przez rycerzy zakonnych znakomite zwycięstwa w walce z niewiernymi na przełomie wieków XII i XIII spowodowały wzrost popularności zakonu w całej Europie, co szybko przełożyło się na liczne nadania ziemskie już poza Palestyną. Krzyżacy zaczęli obejmować dobra w Italii, zarówno na północy, jak i na południu, potem przyszły liczne nadania na obszarze krajów niemieckich w Turyngii, Hesji, Turyngii, czy tez Frankonii. Prócz tego byli zapraszani przez bardziej egzotycznych władców do wspierania ich walk z muzułmanami. W roku 1212 o ich pomoc starał się król Armenii. Okresem wielkiego rozkwitu zakonu krzyżackiego stał się czas panowania cesarza Fryderyka II Hohenstaufa, któremu udało się nawet odzyskać z rąk muzułmańskich Jerozolimę. Tam zaczęto budować szpital zakonny, zaś główną siedzibę zakonu przeniesiono do świeżo pozyskanego zamku Montfort. Sam cesarz obdarzył zakonników licznymi nadaniami na Sycylii, w południowej Italii w Barii i Barletcie. Rosnącym w siłę i owianym skutecznością działania zgromadzeniem zakonników rycerzy zaczęli się interesować też władcy w Europie Środkowej. W lata dwudziestych wieku XIII rycerze z czarnymi krzyżami na białych płaszczach pojawili się w Królestwie Węgierskim i osadzeni przez króla Andrzeja II na jego wschodnich rubieżach w Siedmiogrodzie, gdzie mieli zająć się obroną przed nękającym państwo węgierskie ludem koczowniczym Kumanów. Szybko jednak, zostali wygnani z Węgier, za próbę uniezależnienia się od zwierzchności węgierskiego króla. Była to ich pierwsza próba zbudowania własnego państwa zakonnego.
Rosnąca potęga i popularność krzyżaków spowodowała, ze zostali także zauważeni w Polsce, gdzie wielu dzielnicowych książąt, szczególnie tych którzy musieli odpierać najazdy pogańskich plemion Jaćwingów, Prusów i Litwinów, nabrało przekonania, że rycerze w habitach nie tylko powstrzymają najeźdźców, ale również doprowadzą do ich chrystianizacji. W ten sposób Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego trafił do Polski. Rycerze zakonni znaleźli swego protektora w osobie księcia mazowieckiego Konrada, który zajęty walkami o władzę nad Krakowem, które toczył z rycerstwem małopolskim i śląskim księciem Henrykiem Brodatym, nie miał dość sił żeby jeszcze skutecznie powstrzymywać napadających go z północy pogan. Książe sam próbował akcji chrystianizacyjnych wśród Prusów. Udało mu się powołać biskupstwo misyjne z cystersem Chrystianem na czele oraz stworzyć własna wersję zakonu rycerskiego tzw. Rycerzy Chrystusowych, którzy mieli siedzibę na obszarze ziemi dobrzyńskiej. Działania te jednak nie dawały zadowalających rezultatów. Na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych XIII stulecia krzyżacy otrzymali od księcia Konrada ziemię chełmińską i mieli zacząć wypierać Prusów z otrzymanych ziemi i zdobywać nowe, a także ochraniać akcję misyjną biskupa Chrystiana. a
Zakonnicy po wodzą Hermana von Balka znaleźli się w ziemi chełmińskiej i szybko doprowadzili do powstania dwóch prężnych ośrodków miejskich w Chełmnie i Toruniu. Po niedługim czasie od przybycia wchłonęli słaby zakon braci Chrystusowych, którzy wraz z przystąpieniem do krzyżaków włączyli do ich obszaru ziemię dobrzyńską, posiadaną z nadania książęcego. Biskup płocki zrzekł się na korzyść szpitalników z wszystkich swoich uprawnień na zajmowanych przez nich ziemiach. Tym sposobem krzyżacy posiedli w swych rękach praktycznie pełnią władzy na ziemią chełmińską i tylko formalnie nie posiadali władztwa terytorialnego. Jedynym czynnikiem powstrzymującym krzyżaków przed pełną niezależnością była osoba biskupa Chrystiana, który z ramienia papieża miał nadzorować chrystianizację Prusów i dysponować zajętymi ziemiami. Jednak w roku 1231 został on wzięty przez lud Sambów do niewoli gdzie przebywał do roku 1238. Po wyjściu z niewoli krzyżacy dysponowali już papieskimi rozporządzeniami oddającymi Prusy w wieczystą dzierżawę zakonowi. Ostatnim etapem umacniania się krzyżaków na zajętych ziemiach i budowania podstaw przyszłej ekspansji było nawiązanie bliskich relacji z istniejącym daleko na północy w Inflantach zakonem Kawalerów Mieczowych. Ośrodkiem z którego Kawalerowie Mieczowi budowali swoje państwo była Ryga. W roku 1237 wielki mistrz krzyżacki Herman von Salza doprowadził do uzyskania papieskiej zgody na unię obu zakonów i w ten sposób krzyżacy zdominowali i przejęli dobra Kawalerów Mieczowych.
Cała reszta wieku XIII upłynęła krzyżakom na budowaniu podstaw swej późniejszej potęgi. Działanie to zasadniczo miały dwa kierunki: pierwszy militarny polegał na zajmowaniu kolejnych obszarów pogańskich i organizowaniu tam struktur państwa zakonnego oraz na próbach wydarcia książętom pomorskim, przede wszystkim Świętopełkowi ważnych fragmentów Pomorza Gdańskiego; drugi kierunek to wielka akcja zagospodarowywania posiadanych obszarów, ściąganie niemieckich osadników, budowanie zamków i miast (np. Kwidzyn, Radzyn, Golub, Toruń, Elbląg) i zorganizowanych wokół nich kluczy dóbr. To wszystko szybko zaczęło skutkować znacznym wzrostem potencjału państwa krzyżackiego, do którego chętnie ciągnęli osadnicy z krajów niemieckich, ale też z ziem polskich oraz niemieckie rycerstwo zainteresowane uczestnictwem w walkach z poganami i to w walkach zwycięskich, a nie jak w upadającym Królestwie Jerozolimskim. Swe sukcesy i sprawność działania zakon zawdzięczał dwóm podstawowym sprawom. Pierwszą była niewielka liczba braci zakonnych, działających wspólnie i dość solidarnie, drugą był system organizacji zakonu i budowanego przez niego państwa. Zakonników w białych płaszczach było tylko kilkuset, a w okresie największego rozkwitu zakonu w wieku XIV niewiele więcej niż tysiąc. Jednak to w ich rękach znajdowały się wszystkie zasadnicze elementy systemu władzy, czyli kluczowe stanowiska i funkcje. Państwo było podzielone na komturie, którymi zarządzali komturowie wraz z kilkoma, kilkunastoma braćmi. I ta niewielka grupa podejmowała wszystkie kluczowe decyzje i kontrolowała podległy jej obszar, zarządzając też w razie wojny jego militarnym potencjałem i kontrolując wszystkie znajdujące się na terenie komturii zamki. W skali całego kraju władzę sprawował wielki mistrz, ale to dopiero od chwili kiedy przeniesiona została główna siedziba zakonu z Wenecji do Prus. Wcześniej zarząd nad państwem sprawowali mistrzowie krajowi, jeden w Prusach, drugi w Inflantach w Rydze. Rządzili oni w otoczeniu wąskiego grona doradczego, dla wielkiego mistrza gronem tym była generalna kapituła zakonna. Mistrzów krajowych było wielu, nie tylko ci związani z obszarem państwa zakonnego. Bracia byli rozsiani po całej Europie i choć tylko w Prusach i na Inflantach posiadali zwarte struktury państwowe, to pozostali mistrzowie krajowi (w Apulii, Alemanii czyli w Niemczech, Achai czyli w Grecji, w Austrii a nawet Armenii), zarządzali podległymi im majątkami, zorganizowanymi w tzw. baliwaty. Wszyscy oni odgrywali ważną rolę w kapitule generalnej, która m.in. wybierała wielkiego mistrza.
Poważnym przełomem w dziejach państwa zakonnego było rok 1290, kiedy po stu latach od powstania zgromadzenia upadła ostatnie twierdza Królestwa Jerozolimskiego - Akka. W miejscu tym w końcu wieku XI krzyżacy mieli swój początek i teraz po upadku zamku i miasta przed wielkim mistrzem stanął problem umiejscowienia centrum zarządzania zakonem. Już od dłuższego czasu wielki mistrz miał swoja główną siedzibę w Wenecji, ale coraz większe znaczenie umacniającego się państwa zakonnego w Prusach kierowało uwagę mistrzów ku północy. Od końca wieku XIII krzyżacy prócz ciągłych prób odepchnięcia Litwinów na wschód i zagarnięcia Żmudzi, umocnienia połączenia z obszarem Kawalerów Mieczowych, zaczęli coraz intensywniej myśleć o zajęciu wybrzeża Bałtyku na zachód od swoich siedzib. Zaczęli łakomym wzrokiem spoglądać na dobrze zagospodarowane ziemie Pomorza Gdańskiego z potężnym miastem i portem Gdańskiem na czele. Losy Pomorza zaczęły się komplikować po śmierci króla polskiego Przemysła II w roku 1296. Nie przyniosły trwałego rozwiązania rządy króla Wacława II, który w roku 1300 objął jako polski monarcha także władzę nad Pomorzem. Po jego przedwczesnej śmierci w roku 1305 w ciągu czterech następnych lat losy Pomorza Gdańskiego rozstrzygnęły się na kolejne 150 lat. Już król Wacław II rozpoczął rozmowy z margrabiami brandenburskimi na temat wymiany Pomorza na Miśnię, która była dla monarchy czeskiego ważniejsza. Jednak dopiero po jego śmierci zgodę na wymianę ziem wyraził Wacław III, ale ponieważ król ten po kilku miesiącach panowania został zamordowany, o losach Pomorza musiały przesądzić miecz i tarcza. W roku 1306 Gdańsk i cała Pomorze trafiły w ręce Władysława Łokietka, triumfalnie powracającego do władzy w Polsce. Jednak książę nacieszył się panowaniem na dalekiej północy krótko, bo już w roku 1308, wykorzystując zaangażowanie Łokietka w walkę z niepokornym biskupem krakowskim Janem Muskatą oraz niechęć dla krakowskiego księcia ze strony zarządców Pomorza - rodziny Święców, Brandenburczycy zaatakowali Gdańsk. Nie mogąc sprawnie ruszyć na północ książę Władysław poprosił o pomoc w jego obronie krzyżaków. Od tej chwili losy odradzającego się Królestwa Polskiego splotły się nierozerwalnie z Państwem Zakonu Krzyżackiego na ponad dwieście lat, aż do hołdu pruskiego i sekularyzacji zakonnego państwa w roku 1525.
Krzyżacy zajęli Gdańsk, wymordowali załogę polską, liczne grono rycerstwa i mieszczan pomorskich oraz rozpoczęli zajmowanie kolejnych zamków i miast, dążąc do opanowania całego Pomorza Gdańskiego. Zarządzający Pomorzem w imieniu Łokietka jego bratanek książę kujawski Kazimierz nie był wstanie powstrzymać najeźdźców. Brandenburczycy świadomi potęgi krzyżackiej i tego, że zakon posiadał silne wsparcie w Zachodniej Europie, wycofali się. Łokietek starał się obronić jeszcze południowe rubieże Pomorza z zamkiem w Świeciu, ale w roku 1309 załoga skapitulowała wobec przewagi krzyżackiej. Wyprawa księcia krakowskiego z odsieczą nie udała się. Chcąc nie chcąc jednoczący Polskę książę Władysław musiał ustąpić, nie był w żaden sposób wstanie przeciwstawić się potędze zakonu. Skupił swa uwagę najpierw na pokonaniu zbuntowanych mieszczan krakowskich a potem na rozszerzeniu swej władzy nad Wielkopolską. Świadectwem umacnia się państwa zakonnego i jego znaczenia w skali egzystencji całego zgromadzenia było przeniesienie siedziby wielkiego mistrza z Wenecji do Malborka w roku 1309, a więc w roku ostatecznego podboju Pomorza Gdańskiego. Zajęcie tego obszaru i włączenie go do Państwa Krzyżackiego niebywale podniosło potencjał ludnościowy i gospodarczy krzyżaków, nie mówiąc już o stabilizacji terytorialnej, opartej o obszary zamieszkałe w całości przez chrześcijan.
Władysław Łokietek jednak nie zapomniał Pomorza i nie zapomniał zdrady zakonników. Kiedy tylko wszyscy odpoczęli po styczniowych uroczystościach koronacyjnych króla Władysława w roku 1320, rozpoczął się pierwszy wielki proces wytoczonych zakonowi przez polskiego monarchę przed sądem papieskim. Nazwany został od miejsca przesłuchań świadków procesem inowrocławskim. Krzyżacy nie chcieli uznać w ogóle trybunału i zasadniczo nie przywiązywali zbyt dużej wagi do jego orzeczeń i mimo że wyrok był korzystny dla Królestwa Polskiego, odwołali się od niego uzyskując bez trudu jego zawieszenie ze wskazaniem na konieczność ponownego rozpatrzenia sprawy. Łokietek zdał sobie wtedy zapewne sprawę, że pokonanie zakonu i odzyskanie Pomorza jest zadaniem bardzo trudnym. Nie zrezygnował jednak z tego, choć patrząc z perspektywy siedmiuset lat podjęte przez niego kroki mogły doprowadzić do całkowitego upadku z takim trudem zjednoczonego królestwa. W roku 1325 doszło do historycznego porozumienia Łokietka z Giedyminem i zawarcia małżeństwa Kazimierza z Anną. Od tego czasu król Polski nie bacząc na oburzenie chrześcijańskiej Europy wraz z pogańskimi Litwinami regularnie starał się najeżdżać i pustoszyć ziemie zakonne. Znalazło to silny oddźwięk w działach krzyżackich kronikarzy:
„W roku pańskim 1326 Łokietek, król Polski, poprosił Giedymina, króla litewskiego, którego córkę dopiero co pojął za żonę jego syn, aby przysłał mu trochę zbrojnych ludzi spośród własnego narodu. Ten przychylił się do jego prośby i przysłał mu tysiąc dwustu konnych. Z polecenia wspomnianego Łokietka dołączyli oni do jego ludu i zbrojnym oddziałem wdarli się na ziemię margrabiego brandenburskiego w pobliżu miasta Frankfurt [nad Odrą] (…) Mężczyzn wymordowano, natomiast do niewoli wzięli wiele kobiet i żon szlachciców razem z dziewczętami i chłopcami. Wśród tych dziewcząt jedna pochodziła ze szlachetnego rodu, a z powodu doskonałej urody nie miała sobie równej. Z jej przyczyny powstała wśród Litwinów wielka kłótnia. Aby spór ten nie przybrał na sile, jeden z nich podszedł do niej, rozciął ją na połowę i powiedział ‘Podzieliłem ją na dwie części, każdy niech weźmie z niej przypadający mu udział”.
Łokietek grabił i rabował przy litewskim wsparciu ziemie chełmińską, starając się zmusić krzyżaków do rozmów, ciągłym niszczeniem ich zaplecza. Nie przynosiło to jednak efektów, a wręcz przeciwnie. Państwo Zakonne szybko znalazło wspólny język z królem czeskim Janem Luksemburskim, roszczącym sobie pretensje do korony polskiej. Wspólnie stawali się śmiertelnymi wrogami Królestwa Polskiego i na efekty nie trzeba było długo czekać, krzyżacy zajęli trwale Kujawy i choć nie mieli w planach włączenia ich do swego państwa, to trzymali je w rękach pokazując Łokietkowi swoją siłę, ponieważ ten nie był wstanie ich militarnie odbić. W roku 1327 Jan Luksemburski oblegał Kraków i tylko wsparcie potężnego sojusznika Łokietka, którym był król Węgier Karol Robert uratowało panowanie króla Władysława. Jednak Łokietek nie chciał do śmierci odstąpić od konfrontacji z krzyżakami. W roku 1331 podczas wyczerpującej kampanii udało mu się nawet odnieść umiarkowane zwycięstwo w bitwie pod Płowcami, ale to w niczym nie zmieniło tragicznego położenia i realnego zagrożenia wspólnym wdarciem się wojsk krzyżackich i czeskich do Wielkopolski. Tak naprawdę śmierć króla w marcu 1333 roku dała szanse na trwałe uspokojenie.
Kazimierz Wielki od razu zmienił sposób prowadzenia polityki krzyżackiej. Przedłużył bez wahania rozejm i podjął negocjacje. Krzyżacy nie byli tak naprawdę zainteresowani ekspansją na obszary państwa polskiego. Nie interesowały ich nawet Kujawy. Zdawali sobie doskonale sprawę z tego, że zajęcie polskich ziem przysporzy im tylko kłopotów z powodu niechęci żywionej do nich przez rycerstwo i inne grupy społeczne. Zakonnicy chcieli utrzymać Pomorze Gdańskie i skupić się na walkach z Litwą w celu zajęcia Żmudzi i Auksztoty, a także wyprzeć Litwinów z wybrzeża bałtyckiego. Chcieli mieć trwały pokój z Królestwem Polskim. Kazimierz Wielki zaś liczył, że uda mu się wymusić na krzyżakach jakieś ustępstwa polityczne i zwrot jakiegoś kawałka zagarniętych ziem. Rozmowy trwały długo. W pierwszej kolejności doszło do arbitrażu w sporze polsko-krzyżackim w roku 1335, a arbitrami byli królowie węgierski i czeski. Wyrok nie był po myśli króla polskiego, ale w gruncie rzeczy stał się podstawą zawartego wiele lat później pokoju w Kaliszu. Król Polski grał na zwłokę, nie chciał wystawić krzyżakom dokumentów zrzekających się roszczeń do Pomorza, krzyżacy zwlekali z wycofaniem się z Kujaw. Wreszcie oddali Kujawy w roku 1337, ale wtedy Kazimierz zaczął szykować się do kolejnego procesu, uruchamiając papieski autorytet. Mimo zaangażowania dużych środków i zebrania pokaźnej liczby świadków proces nie zakończył się sukcesem. Zakonnicy od początku starali się albo ignorować trybunał papieski, albo bojkotować jego prace, a po niekorzystnym dla nich wyroku odwołali się natychmiast od niego do papieża, który ponownie zawiesił jego egzekucję. Proces na pewno podniósł autorytet króla Polski, który nie sięgając po przemoc starał się dojść swych praw, ale nie rozwiązał problemu. Na początku lat czterdziestych XIV wieku, wobec nowych wyzwań na Rusi i podjęciu ostatniej próby wzmocnienia wpływów na Śląsku, Kazimierz Wielki podjął decyzję o zawarciu z zakonem pokoju.
W roku 1343 zawarto słynny pokój kaliski, który doprowadził do uspokojenia granicy polsko-krzyżackiej właściwie aż do wielkiej wojny w latach 1409-1411. Król Kazimierz zgodził się właściwie na wszystkie żądania krzyżackie. Zrezygnował z praw do Pomorza Gdańskiego, w wygodnej formule wieczystej jałmużny, zrezygnował z roszczeń finansowych, obiecał wypuścić jeńców i nie wspierać wrogów zakonu. W zamian krzyżacy oddali mu ziemię dobrzyńską, którą potrzebujący pieniędzy król natychmiast im zastawił, za żywą gotówkę. Zwrot ziemi dobrzyńskiej był symbolicznym sukcesem, bo udało się z rąk Zakonu wydrzeć małą, ale jednak piędź ziemi kujawskiej, zagarniętej jeszcze w wieku XIII. Pokój został potwierdzony nie tylko dokumentami króla, ale także czołowych dostojników tak małopolskich, jak i wielkopolskich, przedstawicieli episkopatu i miast Królestwa Polskiego. Pokój Kaliski rzeczywiście doprowadził do trwałej pacyfikacji w stosunkach polsko-krzyżackich i otworzył okres, w którym nie dochodziło istotnych konfliktów, a można nawet powiedzieć że dochodziło do współpracy.
Dr hab. Andrzej Marzec