Korona królów

Co jadali Piastowie i ich poddani

Pierwsza znana uczta w Polsce to postrzyżyny syna Piasta i Rzepichy. Wedle kroniki Galla Anonima podano pieczonego prosiaka i dobrze sfermentowane piwo. W zasadzie, dla niewymagających biesiadników takie menu mogłoby wystarczyć, jednak Rzepicha. gdyby chciała, mogła wzbogacić ucztę potrawami z kaszy, nabiału, owoców leśnych i strączkowych czy jabłek i gruszek, które już wtedy znano i ceniono.

Potrafiono także wypiekać chleb na zakwasie więc goście Piasta mogli przegryzać pieczyste świeżym pieczywem. Tymi produktami dysponowała także kuchnia Bolesława Chrobrego, który „prawdziwie cesarskie i królewskie” urządzał biesiady podczas trzech dni wizyty cesarza niemieckiego Ottona III i na pieczonych prosiakach się zapewne nie skończyło. Skądinąd wiemy, że dwór Chrobrego zasilali łowczy i duszonego ptactwa oraz dziczyzny z pewnością nie zabrakło. Gall podaje także, że Bolesław codziennie organizował uczty na 40 stołów, nic dziwnego, że jego figura szybko traciła subtelne kształty. Przyglądając się zresztą przydomkom piastowskich władców odnajdujemy w nich poświadczenie, iż ich przedstawiciele ponad wszystko przedkładali biesiady i dobre jadło. W średniowiecznych kronikach polskich często pojawiają się opisy uczt, brak jednak konkretnych informacji, co pojawiało się na stołach i w jakiej postaci. Wiadomo, że z pewnością jadano mięso. Jak u Chrobrego, tak i u pozostałych władców łowczy stanowili trzon ich dworów, a łowy ich ulubioną rozrywkę. Mięsa zatem na dworach nie brakowało. Co jednak jedli zwykli śmiertelnicy?

Siłą rzeczy najrzadziej na stołach poddanych pojawiało się mięso, regale książęce ograniczyło bowiem znacznie dostęp do dzikiej zwierzyny. Nie jadano zatem tłusto ale zdrowo. Najpopularniejsze były rozmaitego rodzaju kasze: gryczana, jęczmienna, pszenna, które mieszono z grochem, bobem lub soczewicą. Potrafiono kisić kapustę i ogórki, które stanowiły podstawę polskiej kuchni a kwaśne zupy, tak popularne do tej pory, jak kapuśniak czy barszcz, pojawiały się już na stołach Rzepichy i Piasta. W końcu Gall Anonim o słowiańskich ziemiach pisał: „(...) Powietrze zdrowe, rola żyzna, las miodopłynny, wody rybne, rycerze wojowniczy, wieśniacy pracowici, konie wytrzymałe, woły chętne do orki, krowy mleczne, owce wełniste (...)”. Las faktycznie „żywił” poddanych władców piastowskich. Grzyby, które potrafiono przyrządzać od wieków, niejednokrotnie pojawiały się na ich stołach. Podobnie z jagodami i jeżynami, które chętnie zbierano i jedzono. W okresach głodu, na przednówku, kiedy zapasy zimowe już się skończyły a nie wyrosły jeszcze pokrzywy, z których gotowano zupę ubogich, najuboższych ratowały właśnie zasoby leśne. Pieczono bowiem chleb z mieszkanki mąki, słomy, startej kory drzewnej oraz mielonych żołędzi.

Na średniowieczną kuchnię duży wpływ miał Kościół. Długotrwałe posty, bowiem jeśli chciało się być w porządku ze wszystkimi dniami postnymi, a w średniowieczu wypadało ich aż 192! – trzeba było zrekompensować alternatywnym pożywieniem. Najwięksi rygoryści nie jedli w tych dniach nie tylko mięsa, ale i nabiału. Pozostawały ryby, których nie zaliczano do potraw mięsnych. Znano i potrafiono przyrządzić wiele gatunków ryb. Mistrz Wincenty Kadłubek w swojej kronice wspomina o kiełbiach, sumach, szczupakach czy głowaczach, a słynna pieśń rycerzy Krzywoustego, spopularyzowana przez Ewę Demarczyk: Naszym przodkom wystarczały ryby słone i cuchnące, my po świeże przychodzimy w oceanie pluskające, dobitnie ukazuje pozycję ryb w ówczesnym menu. Przy okazji warto zwrócić uwagę na słoność ryb, wspomnianą w pieśni. Wynikała ona z mocnego posolenia przygotowanego mięsa, aby można je było dłużej przechować. Długotrwałe gotowanie takiej potrawy, czyli rozsalanie, pozwalało odzyskać jego dawny smak, a powstały przy tej operacji wywar nazywano rosołem (rozsołem). Mięso i ryby, a także sery wędzono, co także pozwalało na ich dłuższe przechowanie a ponadto nadawało inny smak.

Wracając do ryb, niejednokrotnie w klasztornych kronikach, szczególnie cystersów, odnotowano, iż w okresie postu jedzono pluski, czyli ogony bobrze bowiem to zwierzę uważano za rybę. Albo też udawano, że uważano. Posty przestrzegano jednak w sposób rygorystyczny, Bolesław Krzywousty, po rozprawieniu się z bratem Zbigniewem pościł 40 dni, pijąc tylko wodę i jedząc czarny chleb.

Dostępność i upodobanie naszych przodków do roślin strączkowych widać przez cały okres średniowiecza, ale i w późniejszych czasach. Z grochu i bobu przyrządzano rozmaite dania, a duża zawartość białka w tych roślinach zastępowała dania mięsne. Niestety do naszych czasów nie przetrwały żadne przepisy z polskiej kuchni średniowiecznej, jednak od średniowiecza jedzono tradycyjne danie kończące przez wieki każdą ucztę – gotowany groch mieszany ze słoniną.

Nasi średniowieczni przodkowie nie odmawiali sobie także słodyczy. Wiemy, że potrafiono już wypiekać pierniki, początkowo z dodatkiem miodu i pieprzu, później imbiru. Wypiekano także i inne ciasta, najczęściej kołacze ze słodkim serem lub makiem, które jednak z braku drożdży, najlepiej należało spożywać jeszcze ciepłe a co za tym idzie… możliwe do ugryzienia. Wypiekano także ciasta z owocami sezonowymi, być może juz wówczas znano jakieś formy szarlotki lub jabłecznika. Potrafiono także sporządzać dżemy i powidła, które dosładzano miodem. Jak widać zatem stół naszych przodków nie był wcale tak ubogi, a i pomysłowość w przypadku operowania mniejszą ilością dostępnej żywności zdecydowanie większa.

Spożywanie dużej ilości smażonego czy duszonego mięsa oraz roślin strączkowych, prowadziła najczęściej do tak popularnej od wieków średnich podagry. Z różnymi przypadłościami próbowali walczyć ówcześni lekarze i znachorzy. Dzięki bliskiemu obcowaniu z przyrodą świetnie znali i wykorzystywali rozmaitego rodzaju zioła, którymi kurowali swoich podopiecznych. Ale nie tylko takie rady im dawano. Na sąsiednim dworze władców czeskich lekarz Luksemburgów Albik z Uničowa zalecał Wacławowi IV na jego problemy gastryczne: mało soli i pieprzu, mało wina a seks rzadko i dopiero po pierwszej drzemce.

Dr hab. Bożena Czwojdrak