Korona królów

Elżbieta – prawdziwa władczyni XIV wieku

Elżbieta – córka Władysława Łokietka i Jadwigi, siostra Kazimierza Wielkiego, żona Karola Roberta Andegaweńskiego, króla Węgier i matka Ludwika Węgierskiego, późniejszego króla polski. Źródła przekazują nam obraz kobiety ambitnej, nierzadko zdeterminowanej, obytej w towarzystwie, potrafiącej rządzić silną ręką i podejmować męskie wydawałoby się decyzje.

Osiem zachowanych do dziś miniatur, na których widnieje królowa pozwala także ocenić, jak wyglądała. Zachowały się one częściowo w Kronice ilustrowanej autorstwa prawdopodobnie Marka Kalti, piękne miniatury zamieszczone na jej końcu stworzył najpewniej w XIV wieku Mikołaj Madgyesi, malarz na dworze Ludwika Andegaweńskiego. Pochodzą zatem z czasów kiedy żyła Elżbieta, co uwiarygadnia ich przekaz. Warto jednak dodać, że niejednokrotnie tego rodzaju ilustracje były stylizowane zgodnie z panującą manierą i modą. Na barwnych ilustracjach jest jednak przedstawiana z jasnymi, długimi włosami upiętymi w węzeł na karku i można przyjąć z dużym prawdopodobieństwem, że faktycznie była blondynką. Rysy jej twarzy jednak różnią się już na poszczególnych ilustracjach, raz ma wysokie czoło, pełne policzki, lekko wystający mały podbródek, nos długi i wąski, oczy w kształcie migdału i zgrabne, małe usta; a raz ma twarz pucułowatą, niskie czoło, prosty nos i ponownie małe usta. Rozbieżne opisy nie pozwalają zatem stwierdzić dokładnie, jak wyglądała córka Władysława Łokietka, poza faktem, że była – to powtarza się na wszystkich wizerunkach – drobną blondynką. Na portretach często przedstawiana w czerwonej sukni ze złotym paskiem, czasem z płaszczem gronostajowym na ramionach, trudno jednak stwierdzić czy była to jej ulubiona barwa szat, czy kolor szkarłatu nawiązywał do szat monarszych.

W XVII i XVIII wieku spopularyzowana została tzw. woda królowej Elżbiety. Chwaliły się nią szczególnie apteki francuskie i niemieckie. Medykament miał służyć w zasadzie na wszystkie dolegliwości, od kosmetyku na zmarszczki aż po ból zębów, a król Francji Ludwik XVI zawsze dbał aby mieć jego zapas. Do naszych czasów zachowała się tradycja jakoby ów środek stał się nawet pierwszymi perfumami, które miała wyprodukować Łokietkówna. Czy jednak naprawdę była ona twórczynią owego medykamentu i czym on tak naprawdę był? Informacja o tym, że ów lek miał mieć coś wspólnego z królową węgierską jest bardzo późna, bo pochodzi dopiero z XVII wieku. Została opublikowana przez pewnego medyka padewskiego Jana Praevotiusa. To on wskazał Elżbietę jako autorkę składu leku, twierdząc, że przebywając na Cyprze z księgi z początku XVII wieku odnotował słowa: „ Ja, Elżbieta, królowa Węgier, mając 72 lata, bardzo słaba i chora na podagrę, stosowałam przez rok z tej recepty, która dał mi jakiś eremita, którego nie widziałam wcześniej ani później i szybko wyzdrowiałam i powróciłam do sił, a tak bardzo wszystkim wydałam się piękna, że król Polski poprosił mnie o rękę ponieważ nasi współmałżonkowie zmarli.”

Jak widać, nie perfumy, nie lek na ból zębów, a medykament na podagrę, czyli dnę moczanową, która męczyła wszystkich w tamtych czasach, wynikała zaś z picia nadmiernej ilości alkoholu i jedzenia tłustych potraw. Nie Elżbieta go stworzyła, a tajemniczy eremita. W dodatku przekaz powyższy jest mało wiarygodny nawet w tym, że królowa Węgier mogła go rozpowszechnić, bowiem przeczy temu informacja o tym, że król Polski prosił ją o rękę. Elżbieta zmarła w 1380 roku, kiedy to na tronie polskim zasiadał jej syn, Ludwik Węgierski, a wcześniej rządził jej brat, Kazimierz. Warto jednak przytoczyć przepis na ów lek, tak trwale w legendzie zrośnięty z królową węgierską: „Wódki czterykroć czyszczonej trzy części, łodygę i liść rozmarynu dwie części. Należy to razem umieścić w szczelnie zamkniętym naczyniu i pozostawić w ciepłym miejscu na 50 godzin a następnie w specjalnym naczyniu przedystelować. Zażywać rano w pokarmie lub napoju po jednej drachmie przez kilka tygodni. Codziennie rano przemywać tym twarz i chorą część ciała. Regeneruje siły, rozjaśnia umysł, oczyszcza wnętrze i nerwy, poprawia wzrok i wydłuża życie”. Może i Elżbieta nie jest autorką tego przepisu ale niewątpliwie przydałby się i dzisiaj taki medykament.

Drobna blondynka odznaczała się także pewny kalectwem, po 10 latach małżeństwa z Karolem Robertem, jeden z możnych węgierskich, Felicjan Zach, dokonał zamachu na króla. Władca został ranny, a królowa straciła kilka palców i odtąd zwano ją królową Kikutą. XV-wieczne źródła przekazały nam informację, że było to związane z rzekomym romansem Kazimierza Wielkiego z córka Felicjana, Klarą. Po śmierci męża w 1342 roku Elżbieta doprowadził do osadzenia syna, Andrzeja, na tronie w Neapolu. W tym celu odbyła podróż do Rzymu a relacje z tego wydarzenia pokazują jak wielkim szacunkiem i estymą cieszyła się wśród poddanych. W czasach rządów swego syna Ludwika na tronie węgierskim miała na niego równie wielki wpływ. Ludwik wielokrotnie w dokumentach zaznaczał, że decyzje podejmował za zgodą i radą matki. W 1359 roku wybuchła tzw. wojna o cześć niewiasty. Podchmielony król czeski, Karol Luksemburski, w obecności Ludwika Andegaweńskiego miał w niewybrednych słowach obrazić Elżbietę. Konflikt ów zakończył się spotkaniem monarchów w Krakowie, w 1364 roku, gdzie Kazimierz Wielki pogodził zwaśnione strony. Kiedy w 1370 roku zmarł król polski Kazimierz Wielki, zgodnie z wcześniejszymi układami tron polski objął jego siostrzeniec Ludwik, syn Elżbiety. Po koronacji, zostawił matkę w Polsce jako swojego namiestnika. Było to mądre posunięcie bowiem Elżbieta miała także tytuł królowej Polskiej i tak była traktowana przez poddanych. Królowa rządziła twarda ręką, ukrócając działania opozycji, która starała się odebrać tron Ludwikowi i przekazać go w ręce wnuka Kazimierza Wielkiego, Kaźka, księcia słupskiego. Także słynny przywilej koszycki, gwarantujący córkom Ludwika Węgierskiego tron polski po jego bezpotomnej śmierci był stworzony z jej inicjatywy. Podczas jej rządów na Wawelu doszło do konfliktu pomiędzy rycerzami polskimi i węgierskimi a w rezultacie do rzezi Węgrów. Po tym wydarzeniu Elżbieta wyjechała z Polski i już nigdy tu nie wróciła.

Dr hab. Bożena Czwojdrak