Korona królów

Natalia Lesz

Urodziła się w Warszawie. Od dziecka przejawiała zainteresowania tańcem, muzyką i aktorstwem. Przez lata uczęszczała do Szkoły Baletowej im. R. Turczynowicza w Warszawie, ukończyła Łódzką Akademię Muzyczną im. Grażyny i Kiejstuta Bacewiczów na Wydziale Wokalno – Aktorskim, a przede wszystkim studia na Wydziale Aktorskim Tisch School of the Arts na Uniwersytecie Nowojorskim.

Początki jej artystycznej drogi związane są z baletem, ale ostatecznie wybrała przede wszystkim aktorstwo.

Gdy miałam 10 lat, zdałam egzamin do Warszawskiej Szkoły Baletowej na Moliera, gdzie spędziłam następnych 7 lat. W szkole baletowej najważniejsza była technika i perfekcja kosztem możliwości wyrażania samego siebie i mówienia, co się myśli. Rygor, który panował w szkole, silny nacisk, abyśmy byli tacy sami, aby osobowość się nie wyróżniała, spowodował, że w ramach niemalże terapii, odskoczni, chciałam zdawać do akademii teatralnej. Marzyło mi się jednak, żeby uczyć się w języku angielskim. Po roku intensywnego rozeznania i rozmów z moimi rodzicami, wyjechałam do Stanów i tam, w Nowym Yorku, ukończyłam szkołę średnią, po czym dostałam się do akademii teatralnej, gdzie spędziłam cztery i pół roku. To była moja wymarzona uczelnia i długo nie mogłam uwierzyć, że w ogóle się do niej dostałam. Nie miałam szczególnych wyobrażeń, jak te studia będą wyglądały. Zaskoczył mnie natomiast fakt, że byłam jedyną osobą z Europy. Pomimo że w Stanach spędziłam półtora roku, wciąż mówiłam z dość silnym polskim akcentem, więc zdziwiło mnie, że dostałam szansę. Co więcej, uznano to za mój atut, za coś, co mnie wyróżnia na tle Amerykanów, ale ja oczywiście bardzo się tego wstydziłam i chciałam jak najszybciej wyeliminować.

W ramach akademii była możliwość studiowania w różnych technikach aktorskich m.in. Meisnera, Stelli Adler, Lee Strasberga. Po wstępnych egzaminach na podstawie predyspozycji i długiej rozmowy z kandydatem, sugerowano przyszłym uczniom przydział do konkretnej techniki. Ja byłam przydzielona do Stelli Adler. Oczywiście, miałam też okazję poznać inne techniki, i dziś wiem, że jedna w całości do mnie nie przemawia. To trochę jak z czytaniem książek - wyłapujesz pojedyncze słowa, czy zdania, które są Ci bliskie. Tak było w moim przypadku, z każdej z technik po trosze czerpałam.

Aktorka opowiedziała o różnicach, które odczuła po rozpoczęciu nauki na nowojorskiej uczelni i o tym, co przyniosły jej studia.

W szkole baletowej czuć było rywalizację między uczniami, a w nowojorskiej akademii teatralnej panował mimo wszystko większy luz. Pomimo tego, że każdy chciał się rozwijać i grać w spektaklach, między nami tworzyła się szczera relacja ludzi, którzy wspólnie odkrywają nowy świat. Bardzo dobrze wspominam tamten czas.

Czułam, że będę się spełniać o wiele bardziej przed kamerą niż w teatrze. Patrząc z perspektywy czasu, wyniosłam z tej szkoły aktorstwo bardziej minimalistyczne i naturalistyczne niż teatralne. Wydaje mi się, że w polskich akademiach teatralnych preferowane jest „szersze” granie, bardziej teatralne, w moim przypadku łatwiej było mi się odnaleźć  przed kamerą. I tu właściwie widzę główną różnicę, ponieważ zajęcia, program nauczania jest podobny tu i tam. Analizując swój warsztat, chciałabym mieć czasem to „szersze” granie.

Serialowa Ragana podzieliła się również refleksją na temat swojej postaci, tego, co ją z nią łączy i co jej bohaterka wnosi do serialowego świata.

Uwielbiam moją bohaterkę. Nie wiem, czy jeszcze zdarzy mi się taka rola, czy będę miała okazję zagrać w serialu czy filmie kostiumowym . Moje rady, moje czary Jagiełło traktuje bardzo poważnie. Jego działania dotyczące Polski i Litwy były poniekąd konsekwencja moich wróżb czy interpretacji snów. Ciekawi mnie ta postać. Ragana łączy świat realny z baśniowym. Gdy czytam scenariusz, to jestem nią zafascynowana, ponieważ z jednej strony jest niezwykle silną, a z drugiej strony bardzo wrażliwą kobietą. Ragana nikomu nie zrobiłaby krzywdy bez powodu, nie rzuciłaby na kogoś czarów czy klątwy, gdyby uważała, że na to nie zasługuje. Odnajduję w niej mądrość ale i wielobarwność. W przygotowaniach do roli posunęłam się naprawę daleko (śmiech). Zaczęłam chodzić do sklepów ezoterycznych, żeby nieco nasiąknąć atmosferą tajemnicy i magii. Mam w domu święte drzewo „palo santo” czy białą szałwię, bywa, że oczyszczam nim dom z negatywnej energii (śmiech).

Wierzę w energię i siłę myśli. Ta wiara towarzyszy mi na co dzień. W aktorstwie doszłam do momentu, w którym każda grana przeze mnie postać, to po prostu Natalia, w wyimaginowanym świecie i okolicznościach. Niektórych doświadczeń mogę nie mieć, ale zawsze są jakieś analogiczne przeżycia, o podobnym zabarwieniu emocjonalnym, których mogę użyć w zamian do budowania roli.


Natalia opowiedziała nam także o różnych obliczach swojego zawodu i podejściu do pracy.

Z jednej strony to zawód mocno eksploatujący, ale z drugiej strony niezwykle oczyszczający. Ile jest osób, które na co dzień mogą zgłębiać zakątki swojej osobowości, swojej psychiki? Mają cały wachlarz emocji, ale pracują w przysłowiowych korporacjach bądź mają restrykcyjnych rodziców, przed którymi muszą zakładać maski? My przynajmniej możemy pod osłoną postaci pracować z tymi emocjami i dawać im ujście. To najwspanialszy zawód na świecie.

Żródło: TVP, Produkcja serialu „Korona Królów”