Korona królów

Andrzej Mastalerz

Urodzony na Śląsku aktor filmowy, teatralny, dubbingowy, radiowy. Jest absolwentem Wydziału Aktorskiego Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej we Wrocławiu. Zagrał ponad sto ról w filmach i serialach telewizyjnych. Występował między innymi w Teatrze im. Stefana Jaracza w Łodzi, Teatrze Studio w Warszawie, Teatrze Powszechnym im. Zygmunta Hubnera w Warszawie. Współpracuje z Teatrem Polskiego Radia.

Już w szkole podstawowej i średniej był angażowany do różnych uroczystości, w których potrzebna była umiejętność posługiwania się wierszem. Brał udział w akademiach, jeździł na konkursy recytatorskie, współpracował z Ruchem Amatorskim. Decyzję o zdawaniu do szkoły teatralnej podjął dopiero w klasie maturalnej. Pewnego dnia doszedł do wniosku, że nie będzie zdawał na AWF, co było jego pierwotnym zamiarem, tylko do szkoły teatralnej. Namówił go do tego Wiktor Fronczyk, aktor scen śląskich, który opiekował się grupą startującą w konkursach recytatorskich, związaną z technikum kolejarskim, do którego Andrzej Mastalerz uczęszczał w Gliwicach.

Zapytany, czy decyzja o zdawaniu do szkoły teatralnej nie została uznana za pewnego rodzaju ekstrawagancję w rodzinie, w której silnie zakorzenione były tradycje kolejarskie, odpowiedział:

W pewnym sensie tak, bo jednak urodziłem się i wychowałem na Śląsku, gdzie myśli się konkretnie, rzeczowo. Nie chcę powiedzieć, że tego typu działania są tam źle widziane, czy uczestnictwo w jakimś życiu artystycznym jest piętnowane, wprost przeciwnie. Natomiast takie bardzo silne poczucie rzeczywistości, które towarzyszy mi do dziś i daje dużo dystansu do tego co robię, co uważam za cenne, wyniosłem stamtąd. To środowisko mnie wychowało, w związku z tym dało mi potężną boję, cumę, która pozwala dobrze wartościować różne rzeczy w życiu, między innymi zawód.

Pomimo dość późno podjętej decyzji o zdawaniu do szkoły teatralnej, aktor dzięki uczestnictwu w akademiach, konkursach recytatorskich i spotkaniach teatralnych miał dobrze opracowany zestaw egzaminacyjny i silne przekonanie, że się dostanie. Za pierwszym razem tak się jednak nie stało.

Dostałem się za trzecim razem. Za pierwszym nie udało się z powodu własnej pychy i głupoty, ponieważ byłem tak pewny siebie, że komisji egzaminacyjnej nie pozostawało nic innego jak wyrzucić mnie z sali, o czym dzisiaj myślę z wdzięcznością. Zabrakło mi bardzo istotnego elementu, który jest konieczny w naszym zawodzie, to znaczy pokory. To była bardzo dobra pierwsza lekcja pokory. Byłem po prostu zbyt pewny siebie i to mnie zgubiło, na całe szczęście.

Studia aktorskie były nowym etapem, kiedy aktor mógł zweryfikować swoje wyobrażenia zarówno o szkole, jak i o zawodzie aktora.

Pewna rzecz, z którą nie mogłem się na początku pogodzić, mówiąc ogólnie i skrótowo, to przekonanie, że jest to „szkoła zawodowa”. Niezwykle cenna była dla mnie wrażliwość człowieka, coś co buduje osobowość. Tam uświadomiłem sobie, że wrażliwość jest konieczna, budowanie osobowości jest konieczne, ale nade wszystko ta szkoła daje narzędzia, których potem używamy, czyli jest to nauka zawodu, i na początku było to dla mnie trudne. Teraz, gdy patrzę na to z perspektywy, to oczywiście wiem, że nie miałem wtedy racji. To jest szkoła zawodowa, w której uczy się rzemiosła, ponieważ aktorstwo jest taką samą profesją jak każda inna. Szkoła daje narzędzia, a potem tylko od nas zależy jak je wykorzystamy, czy będziemy ich używać, czy będziemy o nie dbać, ponieważ to praca, w której uczymy i rozwijamy się cały czas. Szkoła to dopiero początek. Każda rola, każde zadanie jest egzaminem, powinno być wyzwaniem, powinno uczyć czegoś nowego. Nawet jeżeli nie uczy tego, czego byśmy chcieli, to na przykład ćwiczymy się w pokorze, ponieważ to też jest bardzo istotne.

Andrzej Mastalerz opowiedział z czym trzeba się mierzyć w zawodzie aktora…

To jest specyficzny zawód i trzeba mieć do niego pewne predyspozycje. Ktoś mądry kiedyś ładnie powiedział, że „trzeba mieć skórę słonia i wrażliwość motyla”. Zgadzam się, ponieważ należy pogodzić się z tym, że jednak więcej jest porażek i niepowodzeń w tej pracy niż sukcesów. Jeżeli ktoś myśli, że jest inaczej, to znaczy, że albo jest w błędzie, albo się oszukuje. Należy także przyjąć założenie, że do każdego nowego wyzwania trzeba startować z punktu zero. Oczywiście jest technika, jest doświadczenie, ale przede wszystkim jest zadanie, do którego trzeba na samym starcie podejść z punktu zerowego. Postawić się w sytuacji, w której musisz coś stworzyć na nowo, ponieważ, poza wszystkim innym, to jest zawód artystyczny i czasem zdarza się być artystą. Uważam, że tylko niektórzy mają ten dar, że nimi są. Tak jak tylko niektórzy mają talent. Tym, którzy go mają, wiele rzeczy przychodzi łatwiej, co wcale nie zwalnia ich z pracy. Być może jest odwrotnie. Być może jest to jeszcze bardziej wymagające, zobowiązujące.

… a także swoim o podejściu do pracy.

Jeden z moich mistrzów powiedział, że w związku z tym, że to jest taki niepoważny zawód, należy go traktować szczególnie poważnie. Jest wartościowy tylko wtedy, kiedy wkładamy w niego bardzo dużą część własnego życia. Na dodatek to praca nie „na przeżycie”, tylko „na życie”. Na tym też polega jego specyfika. Nie odkładamy na biurku segregatora, wracamy z pracy i myślimy o czymś innym, tylko to nad czym pracujemy towarzyszy nam przez większość czasu codziennego.

To bywa destrukcyjne, dlatego to też jest elementem zawodu, aby tej destrukcji się nie poddać, ponieważ każda rola jest budowaniem nowego człowieka. Aby ją zbudować, musimy dokonać pewnej dekonstrukcji samego siebie, ponieważ odkrywamy w sobie pokłady emocjonalne, o których nie mieliśmy wcześniej pojęcia. W szkole uczymy się nie tylko tego, żeby te emocje okazywać, ale mieć też nad nimi kontrolę.

Aktor podzielił się też przemyśleniami na temat pracy nad rolą w „Koronie Królów”.

Tutaj mamy do czynienia z dosyć specyficzną formą, z którą, prawdę mówiąc, pierwszy raz się spotykam. Nie wiem, w jakim kierunku ta postać będzie się rozwijała i jaki będzie jej koniec. Mamy zapis historyczny, do którego musimy się odnieść, ponieważ ta postać istniała naprawdę. Są pewne fakty i nie możemy ich pominąć. Wiemy mniej więcej, że był takim, a nie innym człowiekiem, ale tutaj mamy też do czynienia z pewnym marginesem swobody dla scenarzystów. Ja tylko wiem jaki jest początek, ale jaki będzie środek i jaki będzie koniec, nie mam pojęcia. To jest ciekawe. Nie mamy wielu informacji na temat postaci Dymitra z Goraja, w związku z tym oddaję się całkowicie w ręce scenarzystów.

To co jest w tej formie trudne, to fakt, że konieczna jest pewna garść informacji historycznych, którą dane postaci przekazują widzowi. My natomiast musimy uzasadnić tego typu kwestie emocjonalnie, ponieważ jeżeli ich nie uzasadnimy, to wtedy będzie to mało interesujące dla widza.

Na koniec opowiedział o tym, czym jest dla niego przygotowanie do roli i jakie znaczenie mają w tym europejskie tradycje teatralne.

Przygotowany aktor to nie tylko aktor, który umie tekst na pamięć, tylko ma przeanalizowaną scenę. Spełnia podstawowe, zawodowe warunki, to znaczy wie skąd przychodzi, rozczytuje dobrze scenę, w której bierze udział , wie co się w tej scenie dzieje i wie z czym wychodzi po tej scenie. Wie również, co się wydarzyło w tej historii wcześniej. Jeżeli ktoś przychodzi na plan przygotowany, to nie musi zadawać niepotrzebnych pytań, tylko może realizować polecenia reżysera, chyba że reżyser się myli, to też się zdarza, i wtedy należy wyprowadzić go z błędu. Upieram się tylko wtedy, kiedy wiem, że dane rozwiązanie jest złym założeniem, które w konsekwencji obróci się przeciwko nam. Nie przeciwko mnie. Przeciwko nam, ponieważ my to robimy razem. Tego rodzaju współodpowiedzialność bierze się z wychowania w teatrze. Robert Altman przyjechał do Europy pod koniec lat dziewięćdziesiątych nakręcić „Gosford Park”. Zapytany dlaczego kręci film w Europie odpowiedział, że nie udałoby mu się zrealizować go w Stanach, ponieważ to jest film wielowątkowy, w którym wybitni aktorzy grają malutkie rólki. Powiedział, że w Ameryce nie ma takiej tradycji. Tradycja teatralna, w której aktor wychodząc na scenę, nawet do małej roli, bierze współodpowiedzialność za całe dzieło w teatrze europejskim jest silniejsza. To dokładnie widać w „Gosford Park”. I my też jesteśmy z tej tradycji. My, w ramach naszej teatralnej kultury europejskiej, wychowani w tej teatralnej rzeczywistości, wchodząc na plan, przenosimy te mechanizmy.

To jest nasze wspólne dzieło, tylko musimy znać swoje miejsce. Nie wystarczy na podstawie scenariusza zbudować roli, czy nauczyć się kwestii na pamięć. Trzeba sobie zdać sprawę z tego, jaką postać pełni funkcję w scenariuszu i całym zdarzeniu, a to natychmiast warunkuje nasze granie w tym. Należy zadać sobie pytanie, czemu ten kawałeczek, który ja mam wykonać, służy w całości. To nam daje właśnie wychowanie teatralne.

Żródło: TVP, Produkcja serialu „Korona Królów”